Rozdział dedykuję mojej kochanej Adzie, która zawsze mnie wspiera <3
*********************************
Szła wąską ścieżką wśród rosnących gęsto drzew. Mimo że było wczesne popołudnie, wokół panowała ciemność niczym w nocy. Zielone liście nie dopuszczały promieni słonecznych do wnętrza lasu. Dróżka była tak wąska, że czasami gałęzie drzew smagały ją po odsłoniętych ramionach. Jednak ona nieugięcie szła naprzód.
Bała się. Nawet bardzo. Lecz to nie ten las przyprawiał ją o niepokój, a świadomość tego, co czekało ją, gdy wreszcie dotrze do kresu swej wędrówki. A raczej brak świadomości. Nie wiedziała, czego mogła się spodziewać na skraju lasu.
Dostała wskazówki od dyrektora Dumbledore'a, choć nie wszystkie były jasne.
Na te miejsca zostały nałożone bardzo silne bariery. W tym przypadku opcja teleportacji stanowczo odpadała.
"— Domyślam się, że tereny otaczające tymczasowe miejsce pobytu twojej matki zostały zabezpieczone w taki sposób, by żadna wroga osoba nie mogła się tam dostać — mówił. — Najprawdopodobniej ma to związek z krwią. Tylko czarodziej spokrewniony z Bellatrix może się tam dostać. Ale i to nie jest łatwe. Przejście przez te bariery wymaga niemałych umiejętności magicznych. Lecz nie martw się, moje dziecko, jesteś bardzo uzdolnioną czarownicą. Na pewno dasz sobie radę. — powiedział.
— Niełatwo było mi znaleźć informacje o tym miejscu. Mam nadzieję, że nic ci się tam nie stanie — dodał jeszcze. — Wyślę dzisiaj sowę do Bellatrix z listem z wyjaśnieniami oraz dam ci drugi, na wszelki wypadek. Jutro wszystko będzie gotowe."
A "jutro" nastąpiło szybciej niż się spodziewała. Zaraz po uczcie pożegnalnej udała się z profesorem do jego gabinetu. Dostała ostatnie wskazówki, po czym wyruszyła w podróż dzięki ślicznemu rzeźbionemu lusterku, które zostało zamienione w Świstoklik. Zwierciadło przeniosło ją na niewielką polanę, wokół której rozciągał się gęsty las.
Pierwszym "zadaniem", by dostać się do celu, była ofiara krwi. Przed dziewczyną zawisły w powietrzu krwistoczerwone litery, układające się w zdania, które brzmiały:
W pierwszej chwili przestraszyła się, nadal mając w pamięci to, że zawsze była uważana za szlamę, lecz po chwili otrząsnęła się z tych myśli. Była czystokrwistą czarownicą i nie da sobie w kaszę dmuchać. Pozna swoją rodzinę.
Ofiarę złóż!
Po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich słów, stwierdziła, że nie ma w nich żadnego ukrytego sensu, a wręcz należy ją traktować dosłownie. Jeśli osoba była czystokrwistym czarodziejem, nic jej się nie stanie. Wyciągnęła z rękawa swoją różdżkę i, wypowiadając odpowiednie zaklęcie, dotknęła wewnętrznej strony dłoni. W tym miejscu nagle pojawiła się rana, z której po chwili powoli wypłynęła cienka stróżka krwi. Hermiona zagryzła wargi, ponieważ poczuła pieczenie w miejscu rozcięcia skóry. Krew powoli spływała po jej dłoni, a ona, nie wiedząc, czy ma ją upuścić w jakieś konkretne miejsce, pozwoliła upaść kilku kroplom na trawę przed jej stopami. Gdy tylko czerwona ciecz dotknęła podłoża, rozległo się ciche syczenie z tego miejsca. Pojawiła się cienka smużka dymu, jakby coś podpaliło kilka źdźbeł trawy. W istocie, gdy schyliła się, by przyjrzeć się temu zjawisku, ujrzała osmaloną trawę. Podniosła wzrok, by poszukać jakiejś wskazówki, co ma teraz robić. Gwałtownie się wyprostowała, gdy zauważyła, że litery zniknęły, lecz zamiast nich przed nią znajdował się ledwie widoczny drogowskaz uformowany ze smużki dymu. Wskazywał na las przed nią, a gdy dobrze się przyjrzała, spostrzegła niewielką ścieżkę. W następnej chwili drogowskaz rozpłynął się w powietrzu.
Teraz szła właśnie tą ścieżką, zastanawiając się, co ją czeka dalej. Jak się okazało, odpowiedź przyszła szybciej, niż się spodziewała.
To było tak niespodziewane. W jednej chwili szła ciemnym lasem, a w drugiej znajdowała się na otwartej przestrzeni. Wokół było tylko kilka drzew, nie licząc oczywiście tych, które nadal znajdowały się za nią. Promienie zachodzącego słońca drażniły jej oczy. Jej wzrok padł na coś, co znajdowało się przed nią. Zmrużyła powieki, by dostrzec kontury tej rzeczy. Jednak słońce jej na to nie pozwoliło, rażąc ją w oczy. Bez chwili wahania postanowiła tam podejść.
Choć na początku zdawało się jej, że ten obiekt znajduje się dosyć blisko - pomyliła się. Szła już około pół godziny, gdy spostrzegła, co to jest. Jak bardzo się dziwiła, gdy okazało się, że tym przedmiotem są masywne, dębowe drzwi! Kiedy wreszcie zmęczona dotarła do nich, nacisnęła dużą, mosiężną klamkę. Tak jak myślała, były zamknięte. Wyciągnęła różdżkę i wypowiedziała zaklęcie:
— Alohomora — lecz tak jak się domyślała, nic to nie dało. — Spróbować zawsze warto — szepnęła do siebie. — Co ja mam teraz zrobić? — powiedziała cicho, lecz na odpowiedź nie musiała długo czekać.
Nagle niebo zasnuło się ciemnymi chmurami, jakby zbierało się na burzę. Nie minęło kilka sekund, a wokół zapanowała całkowita ciemność. Nie widziała kompletnie nic. Wyciągnęła rękę przed siebie, lecz to tylko powiększyło jej obawy, gdyż niczego nie ujrzała Jej serce zaczęło gwałtownie wybijać rytm w klatce piersiowej, oddech przyspieszył.
"Co się dzieje?" pomyślała. Wypowiedziała zaklęcie:
— Lumos! — Koniec jej różdżki został oświetlony niebieskawym promieniem. Tym razem uzyskała widoczność, jednak bardzo małą. Mogła zobaczyć swą wyciągniętą dłoń oraz drzwi, które nadal się obok niej znajdowały. Westchnęła z ulgą. Wszystkiego mogła się spodziewać. Nawet tego, że drzwi znikną. Więc gdy okazało się, że nadal znajdują się w tym samym miejscu, kamień spadł z jej serca. Znów nacisnęła klamkę, lecz teraz także nic się nie stało. Drzwi nie ustąpiły.
— No tak. A czego ja się niby spodziewałam? — powiedziała cicho do siebie. Nagle do jej uszu doszedł jakiś szelest. Gwałtownie odwróciła się w stronę, z której dochodził, jednak nic nie ujrzała. Serce podeszło jej wręcz do gardła. Wyciągnęła różdżkę przed siebie, jednak promień był zbyt słaby, by mogła coś zobaczyć.
— Lumos Maxima! — wykrzyknęła, a z jej różdżki wystrzeliła w górę kula światła, rozświetlając ciemność panującą wokół. To, co ujrzała, sprawiło, że cofnęła się gwałtownie, natrafiając plecami na drewniane drzwi, a z jej gardła wydobył się cichy pisk.
W jej stronę skradały się, niczym zwierzęta, jakieś postacie. Wiele postaci. Wystarczyło kilka sekund, by zrozumiała, że są to inferiusy. Szły, czołgały się i skradały półkolem w jej stronę. Wychudzone ciała, w których nie płynęłą krew, brudne, skołtunione włosy, wielkie oczy w zapadłych twarzach, patrzące z nienawiścią, chęcią mordu. Hermiona poczuła, że ze strachu pocą jej się dłonie. Przez moment ogarnęła ją panika, jednak po chwili powróciła jej pewność siebie. W myślach szybko przypomniała sobie całą wiedzę, którą zdobyła, na temat inferiusów. I już wiedziała, co ma zrobić. Stworzenia były już coraz bliżej, otaczały ją, zacieśniając półkole. Wycelowała różdżką w inferiusy, które znajdowały się naprzeciw niej.
— Relashio — krzyknęła, a siła zaklęcia odrzuciła niektóre stwory daleko w tył. Jednak nie wszystkie. Sięgnęła więc innej deski ratunku.
— Incendio — wypowiedziała zaklęcie, o którym czytała w książkach. Z jej różdżki wystrzelił snop iskier, które po kilku sekundach zamieniły się w ogień. Płomienie pożerały część nieżyjących istot, a dziewczyna walczyła z pozostałymi. Wszędzie wokół płonął ogień, podsycany coraz to nowszymi ofiarami. Kiedyś delikatna dziewczyna, a teraz walcząca o życie lwica. Z jej różdżki wciąż sypały się iskry, by w postaci płomieni pożreć tych, którzy chcieli ją zabić.
— Confringo — krzyknęła, celując w stwory po swojej prawej stronie. W ułamku sekundy ziemia wybuchła, a eksplozja odrzuciła stwory w różne strony. Te inferiusy już nie wstały. Lecz musiała walczyć o życie z innymi upiorami. Zaklęcia sypały się z jej różdżki w różne strony. Ogień stał się jej sprzymierzeńcem.
"Co mnie jeszcze dzisiaj czeka?" przemknęło jej przez myśl, gdy rzuciła Lacarnum Inflamare na kolejnego inferiusa. "Oczywiście jeśli przeżyję" uśmiechnęła się krzywo. Na jej nieszczęście, czar, który rozświetlił ciemność, powoli przestawał działać. Świetlista kula przygasała. Hermiona uniosła głowę, a po chwili wypowiedziała takie samo zaklęcie jak poprzednio. Znów z jej różdżki oderwała się ogromna kula, wypełniona światłem. Ponownie wzniosła się, by zawisnąć w powietrzu niczym słońce i rozświetlać mrok. Dziewczyna przez kilka sekund nie powstrzymywała stworów, co jeden z nich postanowił wykorzystać.
Wystarczyła chwila nieuwagi Hermiony, by jeden z inferiusów szybko zakradł się do niej i wskoczył na niczego niespodziewającą się dziewczynę. Brązowowłosa krzyknęła przerażona, gdy kościste palce upiora otoczyły jej szyję. Jednak wiedziała, że panika nie pomoże jej zwyciężyć, a jedynie może się przyczynić do porażki.
Szybkim ruchem różdżki sprawiła, że stwór wyleciał w powietrze, przewracając kilku innych wrogów. Hermiona gwałtownie nabrała powietrza i szybko wypuściła je ze świstem. "Skup się!" krzyczała na siebie w myślach. Jej ciało drżało ze strachu. Kostki jej pobielały od zaciskania dłoni na różdżce. Oddech był szybki, urywany. W głowie jej szumiało od nadmiaru adrenaliny. Mimo jej starań, część inferiusów nadal "żyła". Wycelowała w miejsce, gdzie tłoczyły się upiory.
— Bombarda Maxima — krzyknęła, a z jej różdżki wystrzeliło białe światło, które pomknęło w stronę zjaw. Siła eksplozji odrzuciła ją gwałtownie do tyłu. Uderzyła plecami w drzwi, aż powietrze uszło z jej płuc. Upadła na ziemię i osłoniła twarz rękoma. Wokół niej upadały grudy ziemi, kamienie, a co najgorsze, części ciał inferiusów. Gdy tuż przed nią wylądowała wychudzona ręka stwora, ledwo powstrzymała się, by nie zwymiotować. Po jej policzku płynęły łzy, żłobiąc jasną ścieżkę na wybrudzonej kurzem i ziemią twarzy. A co jeśli nie pokonała wszystkich inferiusów? Lub zaraz przybędą kolejne? Takie myśli krążyły w jej głowie. A, co najważniejsze, jak otworzy te drzwi?
Spojrzała przed siebie. Światło przebijało się przez pył, który wzbił się, gdy wysadziła ziemię zaklęciem. Wokół leżały porozrzucane bryły ziemi oraz ciała stworów. Wzdrygnęła się na ich widok.
Przymknęła powieki i oparła plecami o drzwi. Cichy szloch wyrwał się z jej gardła. Napięcie zaczęło schodzić z niej wraz ze łzami, które coraz szybciej wypływały z jej oczu.
Siedziała tak przez chwilę, regenerując siły, które całkowicie ją opuściły. W końcu otworzyła swe zapłakane brązowe oczy, by sprawdzić, czy znów nie zagraża jej niebezpieczeństwo w postaci kolejnych inferiusów. Od razu jednak zmrużyła powieki, ponieważ światło poraziło ją w oczy. Gdy przywykły do jasności, dziewczyna rozejrzała się.
Ciemne chmury oddaliły się, jakby za dotknięciem różdżki. Słońce już prawie całkiem zaszło za horyzont, lecz jego ostatnie ciepłe promienie jeszcze oświetlały to miejsce. Hermiona rozejrzała się po miejscu walki. Upiory lub ich fragmenty leżały porozrzucane wokół ogromnego dołu w ziemi, który powstał, gdy zaklęcie bombardujące uderzyło w to miejsce, unicestwiając pozostałe jeszcze przy "życiu" inferiusy. Po raz kolejny wzdrygnęła się na ten widok. Była wyczerpana, więc dopiero po chwili odpoczynku postanowiła wstać i spróbować przedostać się przez drzwi. Podniosła się szybko, ale gwałtowna zmiana pozycji sprawiła, że zakręciło się jej w głowie. By złapać równowagę, chwyciła się mosiężnej klamki, naciskają ją. Co dziwne, metal ustąpił, a skrzydło drzwi otworzyło się. Dziewczyna nie spodziewała się tego, więc upadła na plecy na gęstą zieloną trawę po drugiej stronie. Mimo że czuła ból w okolicy łopatek, podniosła się i czujnie rozejrzała po okolicy, wypatrując jakiegokolwiek niebezpieczeństwa. Widok, który zobaczyła, zmroził jej krew w żyłach.
Stała na ścieżce przed Malfoy Manor.
Mimo że nigdy nie widziała posiadłości Malfoyów na własne oczy, czytała kiedyś gazetę i zauważyła zdjęcie przedstawiające dworek arystokratów. Chociaż było to dawno, rozpoznała ten budynek. Nie można było pomylić go z żadnym innym. Parząc na posiadłość, od razu wyczuwało się mroczną atmosferę panującą wokoło. Malfoy Manor otaczał gęsty sosnowy las. Gdyby nie obecność czarnej magii, która zapewne była w każdym zakątku dworku, Hermiona pomyślałaby, że jest tu nawet przyjemnie. Woń sosnowych igieł dotarła do jej nozdrzy, a ona wciągnęła zapach głęboko do płuc, rozkoszując się tym doznaniem.
Była wręcz wykończona tym dniem, lecz on jeszcze nie dobiegł końca.
Postąpiła kilka kroków w stronę dworku, gdy drzwi do budynku otworzyły się gwałtownie, a na ścieżkę wybiegła wysoka kobieta w długiej czarnej sukni i z różdżką w ręku. Jej twarz okalała burza gęstych hebanowych loków. Ciemne oczy patrzyły złowrogo. Hermiona zatrzymała się w pół kroku. Wiedziała, kto to jest. Już zamierzała coś powiedzieć, lecz kobieta ją uprzedziła.
— Jak się tu dostałaś, plugawa szlamo? — wykrzyczała Bellatrix Lestrange.
Bała się. Nawet bardzo. Lecz to nie ten las przyprawiał ją o niepokój, a świadomość tego, co czekało ją, gdy wreszcie dotrze do kresu swej wędrówki. A raczej brak świadomości. Nie wiedziała, czego mogła się spodziewać na skraju lasu.
Dostała wskazówki od dyrektora Dumbledore'a, choć nie wszystkie były jasne.
Na te miejsca zostały nałożone bardzo silne bariery. W tym przypadku opcja teleportacji stanowczo odpadała.
"— Domyślam się, że tereny otaczające tymczasowe miejsce pobytu twojej matki zostały zabezpieczone w taki sposób, by żadna wroga osoba nie mogła się tam dostać — mówił. — Najprawdopodobniej ma to związek z krwią. Tylko czarodziej spokrewniony z Bellatrix może się tam dostać. Ale i to nie jest łatwe. Przejście przez te bariery wymaga niemałych umiejętności magicznych. Lecz nie martw się, moje dziecko, jesteś bardzo uzdolnioną czarownicą. Na pewno dasz sobie radę. — powiedział.
— Niełatwo było mi znaleźć informacje o tym miejscu. Mam nadzieję, że nic ci się tam nie stanie — dodał jeszcze. — Wyślę dzisiaj sowę do Bellatrix z listem z wyjaśnieniami oraz dam ci drugi, na wszelki wypadek. Jutro wszystko będzie gotowe."
A "jutro" nastąpiło szybciej niż się spodziewała. Zaraz po uczcie pożegnalnej udała się z profesorem do jego gabinetu. Dostała ostatnie wskazówki, po czym wyruszyła w podróż dzięki ślicznemu rzeźbionemu lusterku, które zostało zamienione w Świstoklik. Zwierciadło przeniosło ją na niewielką polanę, wokół której rozciągał się gęsty las.
Pierwszym "zadaniem", by dostać się do celu, była ofiara krwi. Przed dziewczyną zawisły w powietrzu krwistoczerwone litery, układające się w zdania, które brzmiały:
Byś przejść mógł, ofiarę złóż!
Lecz strzeż się krwi nieczysta,
jeśliś tu zawędrowała.
Oko twoje więcej nie mrugnie,
serce nie wybije rytmu.
Powiększysz grono przodków twych w piekle.
Jeśliś jednak najczystszym czarodziejem,
daj dowód tego, byś żyć mógł.
Niech krew twa zrosi ziemię!
W pierwszej chwili przestraszyła się, nadal mając w pamięci to, że zawsze była uważana za szlamę, lecz po chwili otrząsnęła się z tych myśli. Była czystokrwistą czarownicą i nie da sobie w kaszę dmuchać. Pozna swoją rodzinę.
Ofiarę złóż!
Po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich słów, stwierdziła, że nie ma w nich żadnego ukrytego sensu, a wręcz należy ją traktować dosłownie. Jeśli osoba była czystokrwistym czarodziejem, nic jej się nie stanie. Wyciągnęła z rękawa swoją różdżkę i, wypowiadając odpowiednie zaklęcie, dotknęła wewnętrznej strony dłoni. W tym miejscu nagle pojawiła się rana, z której po chwili powoli wypłynęła cienka stróżka krwi. Hermiona zagryzła wargi, ponieważ poczuła pieczenie w miejscu rozcięcia skóry. Krew powoli spływała po jej dłoni, a ona, nie wiedząc, czy ma ją upuścić w jakieś konkretne miejsce, pozwoliła upaść kilku kroplom na trawę przed jej stopami. Gdy tylko czerwona ciecz dotknęła podłoża, rozległo się ciche syczenie z tego miejsca. Pojawiła się cienka smużka dymu, jakby coś podpaliło kilka źdźbeł trawy. W istocie, gdy schyliła się, by przyjrzeć się temu zjawisku, ujrzała osmaloną trawę. Podniosła wzrok, by poszukać jakiejś wskazówki, co ma teraz robić. Gwałtownie się wyprostowała, gdy zauważyła, że litery zniknęły, lecz zamiast nich przed nią znajdował się ledwie widoczny drogowskaz uformowany ze smużki dymu. Wskazywał na las przed nią, a gdy dobrze się przyjrzała, spostrzegła niewielką ścieżkę. W następnej chwili drogowskaz rozpłynął się w powietrzu.
Teraz szła właśnie tą ścieżką, zastanawiając się, co ją czeka dalej. Jak się okazało, odpowiedź przyszła szybciej, niż się spodziewała.
To było tak niespodziewane. W jednej chwili szła ciemnym lasem, a w drugiej znajdowała się na otwartej przestrzeni. Wokół było tylko kilka drzew, nie licząc oczywiście tych, które nadal znajdowały się za nią. Promienie zachodzącego słońca drażniły jej oczy. Jej wzrok padł na coś, co znajdowało się przed nią. Zmrużyła powieki, by dostrzec kontury tej rzeczy. Jednak słońce jej na to nie pozwoliło, rażąc ją w oczy. Bez chwili wahania postanowiła tam podejść.
Choć na początku zdawało się jej, że ten obiekt znajduje się dosyć blisko - pomyliła się. Szła już około pół godziny, gdy spostrzegła, co to jest. Jak bardzo się dziwiła, gdy okazało się, że tym przedmiotem są masywne, dębowe drzwi! Kiedy wreszcie zmęczona dotarła do nich, nacisnęła dużą, mosiężną klamkę. Tak jak myślała, były zamknięte. Wyciągnęła różdżkę i wypowiedziała zaklęcie:
— Alohomora — lecz tak jak się domyślała, nic to nie dało. — Spróbować zawsze warto — szepnęła do siebie. — Co ja mam teraz zrobić? — powiedziała cicho, lecz na odpowiedź nie musiała długo czekać.
Nagle niebo zasnuło się ciemnymi chmurami, jakby zbierało się na burzę. Nie minęło kilka sekund, a wokół zapanowała całkowita ciemność. Nie widziała kompletnie nic. Wyciągnęła rękę przed siebie, lecz to tylko powiększyło jej obawy, gdyż niczego nie ujrzała Jej serce zaczęło gwałtownie wybijać rytm w klatce piersiowej, oddech przyspieszył.
"Co się dzieje?" pomyślała. Wypowiedziała zaklęcie:
— Lumos! — Koniec jej różdżki został oświetlony niebieskawym promieniem. Tym razem uzyskała widoczność, jednak bardzo małą. Mogła zobaczyć swą wyciągniętą dłoń oraz drzwi, które nadal się obok niej znajdowały. Westchnęła z ulgą. Wszystkiego mogła się spodziewać. Nawet tego, że drzwi znikną. Więc gdy okazało się, że nadal znajdują się w tym samym miejscu, kamień spadł z jej serca. Znów nacisnęła klamkę, lecz teraz także nic się nie stało. Drzwi nie ustąpiły.
— No tak. A czego ja się niby spodziewałam? — powiedziała cicho do siebie. Nagle do jej uszu doszedł jakiś szelest. Gwałtownie odwróciła się w stronę, z której dochodził, jednak nic nie ujrzała. Serce podeszło jej wręcz do gardła. Wyciągnęła różdżkę przed siebie, jednak promień był zbyt słaby, by mogła coś zobaczyć.
— Lumos Maxima! — wykrzyknęła, a z jej różdżki wystrzeliła w górę kula światła, rozświetlając ciemność panującą wokół. To, co ujrzała, sprawiło, że cofnęła się gwałtownie, natrafiając plecami na drewniane drzwi, a z jej gardła wydobył się cichy pisk.
W jej stronę skradały się, niczym zwierzęta, jakieś postacie. Wiele postaci. Wystarczyło kilka sekund, by zrozumiała, że są to inferiusy. Szły, czołgały się i skradały półkolem w jej stronę. Wychudzone ciała, w których nie płynęłą krew, brudne, skołtunione włosy, wielkie oczy w zapadłych twarzach, patrzące z nienawiścią, chęcią mordu. Hermiona poczuła, że ze strachu pocą jej się dłonie. Przez moment ogarnęła ją panika, jednak po chwili powróciła jej pewność siebie. W myślach szybko przypomniała sobie całą wiedzę, którą zdobyła, na temat inferiusów. I już wiedziała, co ma zrobić. Stworzenia były już coraz bliżej, otaczały ją, zacieśniając półkole. Wycelowała różdżką w inferiusy, które znajdowały się naprzeciw niej.
— Relashio — krzyknęła, a siła zaklęcia odrzuciła niektóre stwory daleko w tył. Jednak nie wszystkie. Sięgnęła więc innej deski ratunku.
— Incendio — wypowiedziała zaklęcie, o którym czytała w książkach. Z jej różdżki wystrzelił snop iskier, które po kilku sekundach zamieniły się w ogień. Płomienie pożerały część nieżyjących istot, a dziewczyna walczyła z pozostałymi. Wszędzie wokół płonął ogień, podsycany coraz to nowszymi ofiarami. Kiedyś delikatna dziewczyna, a teraz walcząca o życie lwica. Z jej różdżki wciąż sypały się iskry, by w postaci płomieni pożreć tych, którzy chcieli ją zabić.
— Confringo — krzyknęła, celując w stwory po swojej prawej stronie. W ułamku sekundy ziemia wybuchła, a eksplozja odrzuciła stwory w różne strony. Te inferiusy już nie wstały. Lecz musiała walczyć o życie z innymi upiorami. Zaklęcia sypały się z jej różdżki w różne strony. Ogień stał się jej sprzymierzeńcem.
"Co mnie jeszcze dzisiaj czeka?" przemknęło jej przez myśl, gdy rzuciła Lacarnum Inflamare na kolejnego inferiusa. "Oczywiście jeśli przeżyję" uśmiechnęła się krzywo. Na jej nieszczęście, czar, który rozświetlił ciemność, powoli przestawał działać. Świetlista kula przygasała. Hermiona uniosła głowę, a po chwili wypowiedziała takie samo zaklęcie jak poprzednio. Znów z jej różdżki oderwała się ogromna kula, wypełniona światłem. Ponownie wzniosła się, by zawisnąć w powietrzu niczym słońce i rozświetlać mrok. Dziewczyna przez kilka sekund nie powstrzymywała stworów, co jeden z nich postanowił wykorzystać.
Wystarczyła chwila nieuwagi Hermiony, by jeden z inferiusów szybko zakradł się do niej i wskoczył na niczego niespodziewającą się dziewczynę. Brązowowłosa krzyknęła przerażona, gdy kościste palce upiora otoczyły jej szyję. Jednak wiedziała, że panika nie pomoże jej zwyciężyć, a jedynie może się przyczynić do porażki.
Szybkim ruchem różdżki sprawiła, że stwór wyleciał w powietrze, przewracając kilku innych wrogów. Hermiona gwałtownie nabrała powietrza i szybko wypuściła je ze świstem. "Skup się!" krzyczała na siebie w myślach. Jej ciało drżało ze strachu. Kostki jej pobielały od zaciskania dłoni na różdżce. Oddech był szybki, urywany. W głowie jej szumiało od nadmiaru adrenaliny. Mimo jej starań, część inferiusów nadal "żyła". Wycelowała w miejsce, gdzie tłoczyły się upiory.
— Bombarda Maxima — krzyknęła, a z jej różdżki wystrzeliło białe światło, które pomknęło w stronę zjaw. Siła eksplozji odrzuciła ją gwałtownie do tyłu. Uderzyła plecami w drzwi, aż powietrze uszło z jej płuc. Upadła na ziemię i osłoniła twarz rękoma. Wokół niej upadały grudy ziemi, kamienie, a co najgorsze, części ciał inferiusów. Gdy tuż przed nią wylądowała wychudzona ręka stwora, ledwo powstrzymała się, by nie zwymiotować. Po jej policzku płynęły łzy, żłobiąc jasną ścieżkę na wybrudzonej kurzem i ziemią twarzy. A co jeśli nie pokonała wszystkich inferiusów? Lub zaraz przybędą kolejne? Takie myśli krążyły w jej głowie. A, co najważniejsze, jak otworzy te drzwi?
Spojrzała przed siebie. Światło przebijało się przez pył, który wzbił się, gdy wysadziła ziemię zaklęciem. Wokół leżały porozrzucane bryły ziemi oraz ciała stworów. Wzdrygnęła się na ich widok.
Przymknęła powieki i oparła plecami o drzwi. Cichy szloch wyrwał się z jej gardła. Napięcie zaczęło schodzić z niej wraz ze łzami, które coraz szybciej wypływały z jej oczu.
Siedziała tak przez chwilę, regenerując siły, które całkowicie ją opuściły. W końcu otworzyła swe zapłakane brązowe oczy, by sprawdzić, czy znów nie zagraża jej niebezpieczeństwo w postaci kolejnych inferiusów. Od razu jednak zmrużyła powieki, ponieważ światło poraziło ją w oczy. Gdy przywykły do jasności, dziewczyna rozejrzała się.
Ciemne chmury oddaliły się, jakby za dotknięciem różdżki. Słońce już prawie całkiem zaszło za horyzont, lecz jego ostatnie ciepłe promienie jeszcze oświetlały to miejsce. Hermiona rozejrzała się po miejscu walki. Upiory lub ich fragmenty leżały porozrzucane wokół ogromnego dołu w ziemi, który powstał, gdy zaklęcie bombardujące uderzyło w to miejsce, unicestwiając pozostałe jeszcze przy "życiu" inferiusy. Po raz kolejny wzdrygnęła się na ten widok. Była wyczerpana, więc dopiero po chwili odpoczynku postanowiła wstać i spróbować przedostać się przez drzwi. Podniosła się szybko, ale gwałtowna zmiana pozycji sprawiła, że zakręciło się jej w głowie. By złapać równowagę, chwyciła się mosiężnej klamki, naciskają ją. Co dziwne, metal ustąpił, a skrzydło drzwi otworzyło się. Dziewczyna nie spodziewała się tego, więc upadła na plecy na gęstą zieloną trawę po drugiej stronie. Mimo że czuła ból w okolicy łopatek, podniosła się i czujnie rozejrzała po okolicy, wypatrując jakiegokolwiek niebezpieczeństwa. Widok, który zobaczyła, zmroził jej krew w żyłach.
Stała na ścieżce przed Malfoy Manor.
Mimo że nigdy nie widziała posiadłości Malfoyów na własne oczy, czytała kiedyś gazetę i zauważyła zdjęcie przedstawiające dworek arystokratów. Chociaż było to dawno, rozpoznała ten budynek. Nie można było pomylić go z żadnym innym. Parząc na posiadłość, od razu wyczuwało się mroczną atmosferę panującą wokoło. Malfoy Manor otaczał gęsty sosnowy las. Gdyby nie obecność czarnej magii, która zapewne była w każdym zakątku dworku, Hermiona pomyślałaby, że jest tu nawet przyjemnie. Woń sosnowych igieł dotarła do jej nozdrzy, a ona wciągnęła zapach głęboko do płuc, rozkoszując się tym doznaniem.
Była wręcz wykończona tym dniem, lecz on jeszcze nie dobiegł końca.
Postąpiła kilka kroków w stronę dworku, gdy drzwi do budynku otworzyły się gwałtownie, a na ścieżkę wybiegła wysoka kobieta w długiej czarnej sukni i z różdżką w ręku. Jej twarz okalała burza gęstych hebanowych loków. Ciemne oczy patrzyły złowrogo. Hermiona zatrzymała się w pół kroku. Wiedziała, kto to jest. Już zamierzała coś powiedzieć, lecz kobieta ją uprzedziła.
— Jak się tu dostałaś, plugawa szlamo? — wykrzyczała Bellatrix Lestrange.
*********************************
Witam ponownie!
Jak się podoba pierwszy rozdział? :)
Proszę o komentarze! Wam to zajmuje kilkanaście sekund, może nawet mniej, a dla mnie to ogromna motywacja do dalszego pisania :)
Buziaki ;***
Bellatrix
JEZUSIE!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: dziękuję za dedykacje. Kocham cię <3
Co do rozdziału: wspaniały. Świetnie to wszystko opisałaś, ciarki miałam, uczucia Hermiony też świetnie opisane.
Nie mogę się już doczekać relacji między matką, a córką, to może być ciekawe.
A i wiedz, że jestem zła, że nie chcesz mi wyjawić co się będzie działo dalej, ale trudno, może przeżyję XD
Aha i dodam jeszcze raz, na wypadek gdybyś zapomniała. KOCHAM CIĘ I TO OPOWIADANIE <3 pisz szybko kolejny rozdział!
UsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńPodobała mi się ta "przygoda" Hermiony
Niewątpliwie Malfoyowie zadbali aby nikt do nich nie przychodził :D
Czekam na reakcję Bellatrix na wieść że ta "szlama" jest jej córką!!
Powodzenia i życzę Weny :)
~Mr.Black
W mordę jeża! Tak sobie myślałam, że może poczytam o rozmowie matki i córki, a Ty zaskoczyłaś mnie pozytywnie, bo panna Granger, a raczej Lestrange (?) musiała pokonać strach, przerażały mnie trochę te zadania, ale cóż.. czego można się spodziewać po Blackach i Malfoyach? Myślę, że Bella mimo wszystko ucieszy się z tego, że Hermiona jest jej córką, no bo przecież to "najmądrzejsza czarownica od czasów Roweny Ravenclaw". Czekam na drugi rozdział, ten okazał się świetny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Cholera, zastanawiam się nad jedną rzeczą.. DRACO JEST KUZYNEM GRANGER, co oznacza że teoretycznie nie mogą być razem.. mówię teoretycznie, bo mówiono że mimo wszystko osoby czysto-krwiste często wiązały się z tą bliższą rodzinką, gdy zabrakło odpowiednich kandydatów..
UsuńTeż się tak zastanawiałam, ale co jeśli np... Draco Malfoy nie jest Malfoy'em??? Albo Hermiona Lestrange wcale nie jest Lestrange? W końcu nigdy nie wiesz, co będzie w następnym rozdziale...
UsuńŚwietny rozdział nie mogę się doczekać kolejnego .Mam nadzieję ,że jak najszybciej się pojawi bo ten jest super.
OdpowiedzUsuńŚwietne! Jej próby dojścia do domu były wspaniałe. Twoje pomysły są nieziemskie.
OdpowiedzUsuńA jej walka z inferiusami... brak mi słów.
Jak widać Bellatrix nie przeczytała listu, to się "mamusia" zdziwi. Ale aż się boję jak zareaguje, no i reszta rodzinki...
Czekam na więcej
Croy
P.S. Zapraszam do siebie http://black-redstart.blogspot.com/
Rozdział idealny. Te uczucia Hermiony opisałaś wręcz nieziemsko. Teraz tylko ciekawi mnie reakcja Bellatrix. Jak widać jeszcze nic nie wie...
OdpowiedzUsuńNo cóż, czekam na nn i życzę ci duuuuużo weny ;)
Pozdrawiam, Vik. A.
Świetne! Jestem ciekawa jak zareaguje Bella na wiadomość o tym,że jest matką Hermiony i czy to zaakceptuje. Oraz czy Hermiona zaprzyjaźni się z Draco :3 Pozdrawiam :) Pisała : http://ask.fm/Annula08 . Ta co też chce zrobić bloga ;3
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł na bloga. Do opisów również nie mogę się przyczepić :) Przyczepić się mogę tylko do koloru czcionki. Źle się czyta i w połowie już mnie zaczęła boleć głowa. Polecam to zmienić :) Życzę weny i zapraszam do mnie na drugą część 9 rozdziału,
OdpowiedzUsuńhttp://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńBoże, boże, boże!!! NIEZIEMSKIE! RÓB KOLEJNY!
OdpowiedzUsuńświetny rozdział już nie mogę się doczekać następnego <3 /ślizgonka :*
OdpowiedzUsuńwow, przyznam szczerze nie tego się spodziewałam i jeszcze zakończyłaś w takim momencie, teraz tylko czekać na następny rozdział. Fajny pomysł na bloga, ale nie będę cię pochwalać, bo urośnie ci samoocena i się boję że opowiadanie będzie nudne. Życzę weny! I zapraszam do mnie: http://nie-ma-czegos-takiego-jak-dobro-i-zlo.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Morte
Hmm, jak to się mówi, ona jeszcze nie wie ^^ Strach pomyśleć, co będzie, jak Bella zrozumie, że to ta Granger jest jej córką...
OdpowiedzUsuńSceny z drzwiami i inferiusami mega. Gratuluję pomysłowości ^^
Czekam na kolejne rozdziały : D początek bardzo udany.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać- start nieziemski *.* Pomysłowość i gracja- tak bym to krótko ujęła. Nic innego mi nie zostaje jak czekać na kolejne rozdziały :) Mam nadzieję, że dożyję tego pięknego dnia. Pozdrawiam i weny życzę,
OdpowiedzUsuńPS- Jeśli masz ochotę to zapraszam do mnie - http://ginnyluna-fanfiction.blogspot.com/
Wooow ...Naprawde świetne opowiadanie, błagam cię kobieto pisz szybko kolejny rozdział. :D
OdpowiedzUsuńBędziesz mnie informować o kolejnych rozdziałach? Mój numer gg 46677024.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nox
Boskie opowiadanie!Jak mogłaś przerwać w takim momencie ;(!Już mnie zżera ciekawość,co będzie dalej *u*.Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńMagda441
Rozdział świetny! Co prawda znalazłam kilka błędów, głownie powtórzeniowych, ale nie wartych wspominki ;)
OdpowiedzUsuńJak można było tak skończyć?! No jak?! Teraz będę zachodzić w głowę, co będzie dalej! Grrr....
Jestem ciekawa jak zareaguje Bellatrix na wieść, że to Hermiona, którą przez tyle lat miała za szlamę, jest jej córką :D Przeprosi ją za te wizwiska? Zacznie wrzeszcześ, że to niemożliwe? A co na to wszystko Malfoy'owie? :D
Ze zniecierpliwieniem czekam na nn! :D Oby pojawił się szybciutkoo! :D
Wow! Czemu musiałaś kończyć w takim momencie? Rozdział świetny moim zdaniem, z niecierpliwością czekam na następny! <3
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem ty na prawde masz talent. Widzę że Malfoy'owie zadbali o to żeby nikt niepożądany nie wdarł się na posesję. Doskonale umiesz opisywać uczucia.Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ~~~CZarna
OdpowiedzUsuńjezu nie mogę się doczekać 2 rozdziału!
OdpowiedzUsuńjuż teraz mogę stwierdzić, że to jedne z moich ulubionych
oh Bello żebyś ty wiedziała ile twoja córka musiała się nacierpieć bu usłyszeć te pierwsze słowa od matki
no więc czekam niecierpliwie i naprawdę masz talent kobieto! Wykorzystaj go
czekam - avefrankie
Zdecydowanie pomysł na bloga jest super i czekam na więcej <3
OdpowiedzUsuń~SS.
cześć nominowałam cię do Liebster Award
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z całego serca
wszystko pod linkiem http://hermione-riddle-dracon-malfoy.blogspot.com/p/liebster-award.html
Bardzo spodobało mi się twoje opowiadanie. Choć na razie składa się tylko z prologu i pierwszego rozdziału to już mnie wciągnęło. Masz genialny styl dzięki któremu czyta się lekko, a przedstawiona przez ciebie historia jest bardzo pomysłowa. Aż chce się czytać dalej!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Ps Zapraszam do mnie http://dziecismoka.blogspot.com
Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji: http://black-redstart.blogspot.com/p/na-czym-polega-liebster-award-od.html
OdpowiedzUsuńzostałaś przeze mnie nominowana do: Liebster Award
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
http://jezdziec-naszej-apokalipsy.blogspot.com/p/nominacje.html
Zostałaś nominowana do "The Versatile Blogger Award" :) Więcej na moim blogu w zakładce "Izba Pamięci" ;)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do VBA.
OdpowiedzUsuńWięcej na moim blogu: http://ginnymalfoy-fanfiction.blogspot.com/
Ginerva Malfoy
Hej!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana przeze mnie do LBA!
Więcej info tutaj: http://podwochstronachmocy.blogspot.com/2014/09/liebster-blog-award-2.html
Kiedy następny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie?KIEDY?!
UsuńPrawie jak "Tylko mnie kochaj"!
OdpowiedzUsuń"Brudna szlamo, czego chcesz??!!"
"Niczego.Tylko mnie kochaj. No bo jestes moja mama!!!" :D
zartuje sobie. Tak naprawde rozdzial super;)
Jezu kocham!
OdpowiedzUsuńJa też...a pokocham jeszcze bardziej.jak pojawi się nowy rozdział...
UsuńKiedy next *o* nie mg sie doczekać <3<3<3
OdpowiedzUsuńWow, świetnie piszesz. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z wersją Hermiony Lestrange, ale muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńBuziaki
Bells :*
Super rozdzial :) kiedy kolejny? Nie moge sie doczekac c;
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, naprawdę G E N I A L N Y
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, naprawdę G E N I A L N Y
OdpowiedzUsuńG E N I A L N Y rozdział!
OdpowiedzUsuńPrzyznaje rozdział genialny! Masz fantastyczny styl.
OdpowiedzUsuńFajnie zakończyłas rozdział, ja tam myślałam ze powitają sie we dwie czule, no ale to jednak Bellatrix ;)
Podrawiam cie i zycze weny!!!
Rozdział Super! :) Te inferiusy mnie przeraziły przyznam szczerze (nie będę strugać bohatera) Doskonale potrafić trzymać w napięciu aż do końca i to dla ciebie wielki plus :) No cóż zabieram się do dalszego czytania...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam. I mam kilka ale.
OdpowiedzUsuń1. Powtórzenia. Krew, trawa - przydałoby się inne nazewnictwo.
2. Znowu ten moment, że dialog spada niżej w połowie linijki.
3. Myślałam, że Bellatrix dostała list więc nie powinna być zdziwiona widokiem Hermiony?
Idę czytać dalej.
Oprócz tego.
Miły opis, jak dla mnie, wyzwań, które musiała podjąć Hermiona.
Za mało jeszcze wiem, a tak dużo do przeczytania.
Masz prawdziwy talent! Napiszesz ksiazke? Jestem pierwsza w kolejce!!
OdpowiedzUsuńcoś widzę że Bella średnio szczęśliwa że córka ją odwiedziła. a może nie dostała listu? choć nawet jakby dostała to ciężko ją posadzac o instynkt macierzyński...
OdpowiedzUsuńwww.azylstracencow.blog.pl