Rozdział dedykuję Chloe Ann Wolf oraz Śnieżce <3
*********************************
I bardzo dziękuję mojej kochanej becie, która męczy się za każdym razy z moimi tekstami <3
*********************************
– Po jaką cholerę tu przyszedłeś? - spytała dziewczyna, zagradzając na wszelki wypadek wejście do pokoju. Nie zraziło jej nawet powątpiewające spojrzenie chłopaka, na ten akt obrony swojego terenu. - I tak cię nie wpuszczę.
– Tylko sobie tam nie wyobrażaj zbyt dużo w tej szopiastej głowie. Dostałem zaproszenie, więc kulturalnie przyszedłem - powiedział Draco, opierając się beztrosko o framugę. Dziewczyna musiała zadrzeć głowę, by spojrzeć mu w twarz, co wcale nie poprawiało jej sytuacji.
– Zaproszenie? Ale jak...? Zabini! - warknęła Hermiona, odwracając się do ciemnoskórego chłopaka, który miał minę niewiniątka. - Policzymy się jeszcze, mój drogi - pogroziła mu palcem i odwróciła się z powrotem do Malfoya. - Nie wejdziesz - kontynuowała. - Przykro mi, to impreza dla VIP-ów.
– Czyli w sam raz dla mnie. Przesuń się, nie przyszedłem do ciebie, a dla napitków, bo mam nadzieję, że coś skombinowaliście.
– To moja impreza, więc ja decyduję. Wredne fretki nie mają tu wstępu. - Spiorunowała chłopaka wzrokiem.
– Nie przeginaj, Lestrange, o ile lubisz te swoje kłaki. W każdej chwili możesz je stracić - powiedział Draco, a jego spojrzenie robiło się coraz bardziej zimne. Jak widać, Hermioma wciąż była tak samo wkurzająca. Nic się nie zmieniło.
– Odczep się od moich włosów, tleniony baranie! - warknęła, a za plecami usłyszała parsknięcie Blaise'a.
– Od dziś masz nową ksywkę, Smoku - zaśmiał się. - Pasuje do ciebie.
– Stul pysk, Zabini. A co do ciebie, Lestrange... Zluzuj gorset, szczotko i odpuść trochę. Mamy wakacje, czas wolny, nikt nam nie przeszkadza, a ty tutaj jakieś ograniczenia wprowadzasz. Jeszcze czego.
– Jak myślisz, że cię wpuszczę, to się grubo mylisz. Znowu mam ci złamać nos, tak jak w trzeciej klasie? - Hermiona uniosła wysoko głowę, pokazując, że nie boi się nadętego blondyna.
– Jeśli myślisz, że zrobisz na mnie wrażenie, ty chuderlaku, to się grubo mylisz - odparował chłopak. - Albo mnie wpuścisz, albo wejdę tu siłą. Uwierz, dam sobie z tobą radę bez większego wysiłku. - Leniwie odkleił się od framugi, spoglądając w dół na sporo niższą dziewczynę. - To jak?
Hermiona popatrzyła na chłopaka ze złością, ale, o dziwo, odsunęła się, robiąc mu przejście. Draco niezwykle zadowolony z siebie wszedł do pokoju i od razu usiadł na fotelu obok ciemnoskórego przyjaciela.
– Cześć, dziewczyny - powiedział, zwracając się do Pansy i Margaret, które wcześniej przysłuchiwały się poprzedniej wymianie zdań, a teraz z powrotem zajęły się układaniem przekąsek. Margaret kiwnęła głową, nie odrywając wzroku od ciemnego stołu, a Pansy uśmiechnęła się szeroko do przyjaciela.
Hermiona nadal stała przy drzwiach, rzucając wściekłe spojrzenia w stronę jasnowłosego Ślizgona, które on najzwyczajniej w świecie ignorował, pogrążając się w rozmowie z kumplem.
– Cholerny, zakochany w sobie dupek - mruknęła pod nosem dziewczyna. Na jej nieszczęście usłyszał to Teodor, który właśnie wszedł do jej pokoju. Wystarczyło kilka sekund, by rozejrzał się po pokoju i zorientował w sytuacji.
– Mówisz o Malfoyu? W stu procentach się z tobą zgadzam - powiedział do dziewczyny, ale nie ściszył głosu, przez co usłyszeli go wszyscy w pomieszczeniu.
– Nie wiesz, Lestrange, że to nieładnie obgadywać kogoś za jego plecami?
– Wiesz, Malfoy, że chętnie zobaczę twoje wielkie ego wraz z tobą za drzwiami? - odparowała, wręcz zabijając chłopaka spojrzeniem. Jednak, jak wszyscy wiemy, wzrok nie zabija, więc na jej nieszczęście wciąż siedział cały i zdrowy na jej fotelu, w jej pokoju i patrzył na nią z kpiącym uśmieszkiem.
– Kiedy ty się taka wyszczekana zrobiłaś? - spytał, nalewając sobie do szklanki kremowego piwa.
– Kiedy pewien cholerny, tleniony arystokrata nadepnął mi na odcisk.
– Coś czuję, Draco, że z nią nie wygrasz na słowa - powiedział śmiertelnie poważnie Teodor, obejmując Hermionę ramieniem. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i wyswobodziła z objęcia kolegi.
– Dosyć tych czułości - powiedziała, siadając na łóżku, a po chwili dołączyła do niej Margaret. Pansy natomiast podeszła do Notta.
– Nie sądzicie, że przydałoby się wyciszyć pokój? W każdej chwili może tu ktoś przyjść, a wtedy będziemy mieli problem - stwierdziła dziewczyna. Na jej słowa Hermiona wyciągnęła różdżkę i machnęła nią, wypowiadając zaklęcie Silencio.
– Gotowe.
Niezręczna cisza zapanowała w pomieszczeniu, jakby Hermiona wyciszyła nie tylko pokój, ale też osoby się w nim znajdujące. Dziewczyna mierzyła wzrokiem Malfoya, jakby przed nią znajdował się jakiś wstrętny gad. Draco rozglądał się po pokoju, ignorując spojrzenia Gryfonki i raczył się słodkim napojem. Blaise wpatrywał się w swój napój w kryształowej szklance, a Pansy rozmawiała po cichu z Teodorem, stojąc przy eleganckiej komodzie. Chłopak uśmiechał się na jej słowa, lecz błądził wzrokiem po pokoju. Margaret siedziała obok Hermiony, wbijając wzrok w ścianę. Najwyraźniej to było jej ulubione zajęcie.
– To co robimy? - spytał w końcu Blaise. - Trochę tu drętwo, a mamy za mało alkoholu, żeby was rozruszać, sztywniaki. Dwie butelki Ognistej nie wystarczą.
– Dziewczyny to i Kremowym Piwem się upiją - prychnął Draco.
– Wypraszam sobie! - obruszyła się Pansy. - Umiemy się dobrze bawić z alkoholem, czy bez, prawda dziewczyny? - Hermiona spojrzała na nią wzrokiem mówiącym ,,chyba śnisz".
– Mnie nie bierz pod uwagę - stwierdziła brązowowłosa, kręcąc gwałtownie głową.
– Żadna nowość - mruknął Draco.
– Mógłbyś wreszcie się ode mnie odczepić? - Tym razem Hermiona nie wytrzymała. - Mam dosyć twoich nieustannych komentarzy! Zawsze podważasz to, co mówię. Zawsze musisz dorzucić swoje pięć groszy. Mam ciebie dosyć. Najlepiej będzie, jeśli stąd wyjdziesz. Drzwi stoją otworem. - Podeszła do drzwi i otworzyła je na oścież, nie zważając na to, że każdy może ich teraz zobaczyć.
– A jak nie wyjdę, to co mi zrobisz? - spytał Draco, odkładając szklankę na stół i przekrzywiając głowę.
– Wolisz nie wiedzieć - wycedziła przez zęby, wyciągając różdżkę z kieszeni czarnej sukienki.
– Draco, Miona, przestańcie. - Próbowała przerwać tę bezsensowną kłótnię Pansy.
– Mylisz się. Jestem tego ciekaw - powiedział chłopak, nie zwracając uwagi na uwagę Ślizgonki.
– Znam zaklęcia, o których ci się nie śniło.
– Nie. - Chłopak wstał szybko z fotela i sprężystym krokiem podszedł do dziewczyny, która zadarła głowę, by zuchwale patrzeć w jego szare oczy. - To ja znam zaklęcia, o których ci się nie śniło. I uwierz mi, nie chcesz się przekonać na własnej skórze, jak działają. - On także miał w ręce różdżkę, którą nie wiadomo kiedy, wyciągnął z kieszeni.
Staliby tak i mierzyli się spojrzeniami, dopóki któreś z nich nie rzuciłoby pierwsze zaklęcia, ale na szczęście Blaise postanowił wkroczyć do akcji. Chłopak zerwał się z fotela, gdy zdał sobie sprawę, że robi się gorąco i nagle znalazł się pomiędzy Hermioną i Draco.
– Spokój, ludziska, bo nam się jeszcze pozabijacie, a ja wcale nie mam ochoty sprzątać zakrwawionych trupów.
Hermiona i Draco mierzyli się przez chwilę spojrzeniem, po czym dziewczyna odsunęła się, co było wielkim zdziwieniem dla blondyna. Jednak na wytłumaczenie tej reakcji nie musiał długo czekać. Hermiona ponownie podeszła do otwartych drzwi i wskazując na nie, powiedziała:
– Dobra. Albo ty wychodzisz, albo ja.
Draco prychnął na te słowa, co jeszcze bardziej zdenerwowało dziewczynę. Rzucając chłopakowi ostatnie mordercze spojrzenie, wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. O ile na korytarzu nie było nic słychać, gdyż wcześniej wyciszyli pomieszczenie, w pokoju rozległ głośny dźwięk zamykanych drzwi. Dziewczyny wzdrygnęły się i popatrzyły po sobie, a następnie spojrzały na chłopaków. O dziwo, to spokojna Margaret zareagowała pierwsza.
– Co ty sobie, Draco, wyobrażasz? Jesteś tu gościem...
– Jak widać niezbyt mile widzianym - przerwał jej blondyn.
– ... a Hermiona gospodynią - kontynuowała dziewczyna, nie zwracając uwagi na wypowiedź chłopaka. - Powinieneś mieć do niej więcej szacunku!
– Margaret, za grzecznie. On nie rozumie takiego języka - wtrąciła się Pansy. - Ty dupku, jak mogłeś? - krzyknęła w stronę Draco. - Hermiona tu mieszka i nie możesz ciągle uprzykrzać jej życia! Wystarczy, że robiłeś to przez pięć cholernych lat!
– Nie udawaj teraz świętej. Wy też to robiliście. No, może oprócz Margaret. Ona chowała się po kątach.
– Tylko dlatego, że wtedy teoretycznie była szlamą - oburzyła się Pansy.
– A teraz jej naskakujecie, żeby zreflektować się w jej oczach? Genialne - powiedział ironicznie Draco, siadając z powrotem w fotelu i nalewając sobie Ognistej.
– O nie! Nawet się tu nie rozsiadaj. Wynocha stąd. - Pansy wskazała ręką drzwi, a jej wzrok był niczym niewerbalna Avada bez użycia różdżki.
– Uważaj, bo ci żyłka pęknie - stwierdził chłopak.
– Blaise, może mi pomożesz? - spytała Ślizgonka, rzucając przyjacielowi spojrzenie mówiące, że sprzeciw nie będzie w tej sytuacji dobrym pomysłem.
– Smoku, mam wrażenie, że jeśli chcesz, by twój tyłek był cały, powinieneś się stąd zbierać - powiedział Blaise. - Te dwie żmije potrafią być naprawdę upierdliwe.
– No dzięki! - warknęła sarkastycznie Pansy, ale w myślach naprawdę podziękowała ciemnoskóremu chłopakowi, ponieważ Draco westchnął i wstał z fotela, po czym dopił trunek ze swojej szklanki. Odstawił naczynie na stolik i wyszedł z pomieszczenia, kierując się najprawdopodobniej do swojego pokoju.
– Wreszcie - westchnęła Margaret.
– Momentami jest nie do zniesienia... - stwierdziła Pansy.
– Trzeba poszukać Hermiony - powiedział Teodor, który podczas kłótni się nie odzywał.
– Prawda. Rozdzielamy się - zarządziła Pansy. - Ja biorę parter, a wy jak chcecie. Cholera, ona nie zna jeszcze całego zamku, a on jest ogromny! Po pierwsze, mogła się zgubić. Po drugie, znalezienie jej zajmie nam wieki - zaczęła panikować dziewczyna.
– Pansy, spokojnie, Hermiona nie jest głupia - zapewnił ją Nott.
– Tak, ale jest zła. A kobieta w złości potrafi zrobić różne głupstwa. Zbieramy się!
– Czasami zastanawiam się, czy nie zostać kawalerem - mruknął Blaise do Teodora, gdy wyszli z pokoju a Pansy oddaliła się od nich i zbiegała już po schodach na parter. Margaret także była w bezpiecznej dla nich odległości.
– Ja również, stary. Jak sobie myślę, że moja przyszła żona też będzie się tak rządzić...
– A właśnie... Wiesz już, kogo ci wybrali? - spytał nagle Blaise, zmieniając temat. Teodor zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na przyjaciela zbolałym wzrokiem.
– Nie wiem. Moja karta w dokumentach ojca nadal jest pusta. Nie ma żadnego nazwiska. A regularnie ją sprawdzam, kiedy ojca nie ma w zamku. Nie wiem, czy się cieszyć, czy martwić. Niby wciąż jestem, że tak powiem, wolny, ale denerwuję się...
– Rozumiem cię, stary. Czasami żałuję, że należę do arystokratycznego rodu i nie mam w tych sprawach nic do powiedzenia... Ale korzeni nie zmienię.
Teodor westchnął tylko, po czym odszedł od przyjaciela i skierował się na schody, by przeszukać drugie piętro budynku. Może to odciągnie na go na chwilę od ponurych myśli.
~~*~~
– No, Lestrange, gdzie jesteś? - mruczał do siebie pod nosem, szukając dziewczyny. Zajrzał już do wielu pomieszczeń na tym piętrze, lecz nie mało ich jeszcze zostało. Westchnął zrezygnowany. Z tymi dziewczynami są same problemy!
Mijał właśnie drzwi na ogromny balkon i przeszedłby dalej, gdyby nie zauważył, że są one lekko uchylone. Otworzył je szerzej i wyszedł na zewnątrz. Jego wzrok od razu padł na czyjąś skuloną postać na posadzce. Tej szopy brązowych loków nie pomyliłby z nikim innym. Podszedł do dziewczyny, a ona zaalarmowana krokami, podniosła głowę z kolan.
– Sprytnie się ukryłaś, Lestrange. O mało nie ominąłem tej kryjówki.
– Jak widać nie tak sprytnie, bo mnie znalazłeś - mruknęła.
– Mogę się dosiąść? - spytał, a ona kiwnęła głową. Usiadł obok niej i oparł plecy o ścianę. - Nie jest ci zimno?
– Nie. Jest dobrze. Poza tym lubię siedzieć w letnie wieczory na zewnątrz.
– Dobrze wiedzieć. Na przyszłość będę wiedział, gdzie cię szukać. - Hermiona uniosła kąciki ust, ale nie odpowiedziała. Odwróciła głowę i spojrzała w niebo.
– Wszystko w moim życiu się zmieniło, ale gwiazdy pozostały na swoich miejscach. Są dla mnie jedynym pocieszeniem w tej sytuacji.
– Aż tak cię to boli?
– Wyobraź sobie, że nagle okazuje się, że twoi rodzice wcale nie są z tobą spokrewnieni. Że twoja prawdziwa matka jest twoim dotychczasowym wrogiem. Może zrozumiesz, co czuję.
– Ciężko mi to sobie wyobrazić.
– Wiem - powiedziała cicho. Przez chwilę siedzieli w ciszy, spoglądając na gwiazdy i cienki rogalik księżyca. W końcu Hermiona westchnęła i powiedziała:
- Gdy dowiedziałam się, kim jestem naprawdę, nie chciałam wracać do dotychczasowych rodziców. Ja nadal ich kocham. Tak, czystokrwista dziewczyna kocha mugoli - odpowiedziała na niewypowiedziane pytanie. - Ale to oni mnie wychowywali i obdarzyli miłością. To, co poczułam, gdy się dowiedziałam... Wtedy nie potrafiłam sprecyzować tego uczucia, ale wystarczyło kilka dni, bym zrozumiała. To była wściekłość na tę całą sytuacją, na Dumbledore'a, na Zakon... Ale także na rodziców, bo nigdy mi nie powiedzieli prawdy. Lecz wściekłość to nie jest nienawiść. Tęsknię za nimi. Nie wiem, czemu ci to mówię, Teodorze - powiedziała po chwili milczenia. - Nagle poczułam potrzebę wyrzucenia tego z siebie. Przepraszam - westchnęła.
– Nie przepraszaj. Wszystko jest w porządku - stwierdził chłopak. - Dzięki temu zrozumiałem w pewnym stopniu twoją sytuację, choć nadal nie w całości. Całkiem inne rzeczy były wpajane mi, gdy byłem dzieckiem a inne tobie. Wychowanie zawsze zostawia na nas ślady. Dlatego tobie tak ciężko jest przyzwyczaić się do zasad panujących tutaj, a mi ciężko zrozumieć to całe zamieszanie.
– Dlaczego zgodziłam się na spędzenie wakacji tutaj? - zaszlochała. - Teraz nie ma odwrotu. Jaka ja byłam głupia! - położyła głowę na ramieniu Teodora, a łzy płynęły z jej oczu i skapywały na bluzę chłopaka. - Przez jedną decyzję podjętą pod wpływem chwili w jednym momencie straciłam rodzinę, przyjaciół i całe dotychczasowe życie.
Teodor nie wiedział, jak na to zareagować, więc tylko siedzieli w ciszy, a łzy Hermiony wciąż skapywały na bluzę chłopaka. Ślizgon objął ją delikatnie ramieniem.
– Wszyscy cię szukają. Chyba powinniśmy iść - stwierdził po kilku minutach chłopak, a Hermiona kiwnęła głową, ocierając łzy ręką.
– Dziękuję, że mogłam ci się wygadać. Naprawdę tego potrzebowałam. Bo gadanie do swojego odbicia w łazience już mi się znudziło - powiedziała, nawiązując do momentów, gdy patrząc w lustro, próbowała sobie to wszystko poukładać.
– Nie ma sprawy. A teraz chodź. - Podał jej rękę i pomógł wstać z podłogi. Razem wyszli z balkonu, kierując się do pokoju Hermiony. Co jakiś czas dziewczyna pociągała nosem, ale oprócz tego panowała pomiędzy nimi cisza.
– Hermiona! No wreszcie, gdzieś ty się podziewała? - spytała Pansy, gdy brązowowłosa wraz z Teodorem wróciła do swojego pokoju. - Płakałaś? - dociekała Ślizgonka, przyglądając się przyjaciółce.
– Nie ważne. - Hermiona dała tym znak, że nie chce kolejnych pytań. - Gdzie Blaise i Margaret? - spytała i usiadła na łóżku.
– Jeszcze cię szukają, ale zaraz pewnie przyjdą.
– To co robimy? Chyba nie ma już atmosfery do imprezy...
– Nie marudź, damy radę - machnęła ręką Pansy. - Zaraz tu przyjdzie Blaise i zje wszystkie przekąski.
– Przydałaby się jakaś muzyka - stwierdziła Hermiona, podchodząc do stolika i nalewając sobie kremowego piwa. Upiła łyk ze szklanki i ze śmiechem starła wąsy z piany, gdy Teodor zwrócił jej na to uwagę.
– Tutaj nie posłuchasz sobie muzyki, nawet o tym nie marz - mruknęła Ślizgonka, także racząc się bezalkoholowym napojem. - Cud, że udało nam się dzisiaj zebrać na tej imprezie, chociaż ta nazwa nie pasuje tutaj. Wszyscy nas kontrolują i mamy jak najmniej plątać się im pod nogami. Cudowne życie wśród tłumu... - westchnęła dziewczyna.
– A właśnie! Przecież wy tu nie mieszkacie na stałe! Dlaczego teraz tu jesteście? - spytała Hermiona, siadając na łóżku ze szklanką w ręce.
– Nasze rodziny przeniosły się tu, gdy tylko Czarny Pan się odrodził. Od tamtego czasu to nie tylko jego kryjówka, ale nas wszystkich. Tutaj możesz robić, co tylko zapragniesz. Nawet namiar cię tu nie obowiązuje.
– Namiar! - wykrzyknęła Hermiona, prawie wypuszczając szklankę z rąk. - Dobry Boże, całkiem o tym zapomniałam! Nie powinnam czarować, a w ciągu kilku dni robiłam to wiele razy! Jak mogłam zapomnieć? Jak mogłam? - Hermiona dostała ataku paniki. Szeroko otworzyła oczy, które były teraz wielkości spodków od filiżanek i potrząsnęła gwałtownie głową. Pansy przestraszyła się, patrząc na dziewczynę. To była całkiem inna osoba. Hermiona była blada jak płótno i przez chwilę patrzyła to na Ślizgonkę, to na Teodora, kręcąc głową w dwie strony. - Oni mnie wyrzucą ze szkoły, jak się dowiedzą! Na pewno już wysłali do mnie list, ale nie doszedł przez te cholerne bariery. Co ja teraz zrobię? Jak ja przeżyję bez Hogwartu? - panikowała dziewczyna.
Pansy nie wiedziała, co począć z roztrzęsioną dziewczyną, więc postąpiła tak, jak podpowiedział jej rozum. Chociaż nie było to najprzyjemniejsze dla Hermiony.
Ślizgonka uderzyła dziewczynę w twarz, a po pokoju rozszedł się odgłos plaśnięcia. Teodor na ten widok aż poderwał się z fotela, ale Pansy dała mu znak ręką, by jej nie przeszkadzał. Złapała Hermionę za ramiona i spojrzała w jej załzawione oczy.
– Uspokój się! - powiedziała. - Nie wiem, czy usłyszałaś, ale powiedziałam, że namiar tu nie obowiązuje. Czarny Pan nałożył na te tereny takie zaklęcia, że nasze miejsce pobytu jest nie do wykrycia, a bariery nie do złamania. Nikt nie zlokalizuje rzuconego tu zaklęcia, a co dopiero mówić o zlokalizowaniu miejsca i czarodzieja! Jesteś tu bezpieczna. Możesz czarować, ile ci się podoba. Wiem, że pewnie nie mieści ci się to w głowie, ale są zaklęcia potężniejsze od tych, które są używane przez Ministerstwo. Wątpię, by ktokolwiek oprócz Czarnego Pana znał te formułki, jakimi on posługuje się tutaj. W końcu niewielu studiowało czarną magię tak dogłębnie jak on.
– Ale... Jak to tak? Przecież nie mamy jeszcze siedemnastu lat! - powiedziała Hermiona, rozmasowując piekący policzek. Może i to nie było mocne uderzenie, lecz Pansy nie należała do najdelikatniejszych dziewcząt.
– A kogo to obchodzi? - Pansy wzruszyła ramionami. - Dorośli pozwolili nam tu czarować, więc czemu mamy z tego nie korzystać?
Hermiona wpatrywała się w Ślizgonkę, lecz nie odpowiedziała. Musiała to porządnie przemyśleć. Najlepiej w nocy.
– O! Hermiona! Wreszcie się znalazłaś. - Do pokoju wszedł Blaise wraz z Margaret, odrywając ją od ponurych myśli. - Ej, mała, nie przejmuj się Malfoyem. On jest tylko mocny w gębie. - Chłopak rozsiadł się w fotelu, ale wcześniej chwycił miskę z krakersami ze stolika i teraz chrupał je, nie przejmując się innymi. Margaret natomiast zajęła swoje poprzednie miejsce na łóżku.
– Jak dla mnie to tylko skretyniała fretka, która zużywa cenny tlen - stwierdziła zgryźliwie Hermiona, opuszczając dłoń na kolana, by oszczędzić sobie krępujących pytań. I tak wiedziała, że będzie miała siniaka.
– Aleś ty wyszczekana! - zauważył ciemnoskóry chłopak. - Ja się dziwię, że ty w Slytherinie nie jesteś.
– Gryfonka też może mieć cięty język, nie ma nigdzie zakazu - obruszyła się Hermiona.
– Nie żeby tak, ale to mi jakoś nie pasuje do honorowych Gryfiaków. Jesteś mieszanką - zaśmiał się Blasie, a dziewczyna tylko przewróciła oczami.
Hermiona wstała i podeszła do stolika, po czym nalała sobie do szklanki odrobinę Ognistej Whisky. Usiadła z powrotem na łóżku i nieufnie przyjrzała się bursztynowej zawartości naczynia. Powąchała i skrzywiła się, gdy do jej nozdrzy dotarł ostry zapach alkoholu. Wszystkie jej poczynania były bacznie obserwowane przez Blaise'a, który cała siłą woli powstrzymywał parsknięcia śmiechem. Teodor także maskował uśmiech, a Pansy zastanawiała się, czy dziewczyna nie wycofa się z tej ,,misji".
– Co się tak na mnie gapicie? - spytała Hermiona, gdy rozejrzała się wokół.
– To dość ciekawa scena. Nasza mała kujonka sięga po alkohol.
– Najlepiej zapisz to sobie z pamiętniku, Zabini, żeby nie umknęło ci z twojego małego móżdżka.
– Nie gadaj, tylko pij, Lestrange. Jestem ciekaw twoje reakcji - zatarł ręce Blaise, z szerokim uśmiechem na ustach obserwując dziewczynę.
Hermiona ponownie spojrzała na bursztynową ciecz znajdującą się w jej szklance i w końcu przytknęła ją niepewnie do warg i przechyliła delikatnie na tyle, by niewielki łyk znalazł się w jej ustach. Szybko przełknęła płyn, który podrażnił jej gardło. Skrzywiła się i zaczęła parskać, próbując pozbyć się ostrego smaku alkoholu przy wtórze śmiechu Blaise'a i Teodora.
– I jak? - spytał Nott, uspokoiwszy się trochę.
– Ohyda. - Dziewczyna z obrzydzeniem odstawiła szklankę z resztą whisky na stolik i nalała sobie do drugiego naczynia soku dyniowego. - Nie rozumiem, co wam się w tym podoba. - Wróciła na swoje miejsce, popijając sok ze szklanki, by pozbyć się pieczenia gardła i smaku Ognistej. - Więcej nie piję.
– Nie byłbym tego taki pewien - stwierdził Blaise, na oczach Hermiony pociągając duży łyk ze swojej szklanki z alkoholem.
~~*~~
– Wreszcie cisza i spokój - szepnęła do siebie Hermiona, ścieląc łóżko. Dwadzieścia minut temu wszyscy opuścili jej pokój, a ona była zbyt zmęczona, by pójść się myć. Wyszorowała tylko zęby, ubrała piżamę złożoną z czarnej satynowej bluzki na cienkich ramiączkach i krótkich spodenek do kompletu i usiadła na dużym łóżku. Zegar wskazywał dopiero godzinę dwudziestą pierwszą, więc zastanawiała się, czy położyć się i zasnąć, czy może zająć się jakąś książką. Jako że była Hermioną, druga opcja bezkonkurencyjnie wygrała, więc sięgnęła do swojego kufra, którego o dziwo jeszcze nie rozpakowała. Lecz działo się tutaj tyle rzeczy, że nawet się za to nie winiła. Wyciągnęła z niego pokaźny stos książek, wstała z łóżka i z tomami w rękach podeszła do pustego jeszcze regału. Odłożyła dzieła na stolik obok i zaczęła je układać na półkach, w międzyczasie zastanawiając się, którą lekturę wybrać do czytania przed snem.
Bujając w obłokach, o mało nie przegapiła niewielkiej białej kartki złożonej na pół, która wyleciała na blat stolika spomiędzy stronic jednej z książek. Hermiona szybko odłożyła tom i sięgnęła dłonią po kawałek papieru. Rozwinęła go, a jej oczom ukazał się pochyły tekst napisany czarnym atramentem:
"Pomimo ciągłego mroku pamiętaj, że światło nadal istnieje. Nie zatrać siebie w tej czarnej otchłani. Bądź gotowa, by spełnić swoją misję jako wysłanniczka nieba do bram piekieł."
Wypuściła kartkę z trzęsących się dłoni, a papier upadł na ciemną drewnianą podłogę obok jej bosych stóp.
*********************************
Witajcie!
Przedstawiam 6 rozdział, który powstał dzięki waszym cudownych komentarzom pod moim pytaniem. Jejku. 1/3 tekstu powstała jeszcze przed egzaminami, bo tak mnie zainspirowaliście. Reszta rozdziału została napisana już później, ale i tak wstawiam go szybciej, niż się na początku spodziewałam. Jesteście cudowni <3
Odpowiadając na niezadane jeszcze pytania, egzaminy poszły mi nie najgorzej. Jestem z siebie zadowolona, szczególnie z części przyrodniczej i niemieckiego. Kto wie, może się dostanę do wybranego liceum...
Rozdział 7 - data dodania jeszcze nie znana, ponieważ muszę się teraz zająć Obliviate.
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie cudowne komentarze pod moim pytaniem. Z każdym komentarzem wznosiłam się jakieś 10 cm nad ziemię. Serio ^_^
Chciałabym Was jeszcze zaprosić na bloga mojej przyjaciółki Hermiony Malfoy:
Proszę o komentarze, ponieważ sami jesteście świadkami, jak bardzo one pomagają <3
Buziaki
Bellatrix
No w końcu!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny!
Jak zawsze <3
Czekam na kolejny ;3
Pozdrawiam,
Nazzie.
Po tych ogromnych ilościach linków musiałam przeczytac!
OdpowiedzUsuńI się nie zawiodłam!! <3
Końcówka intrygująca, czekam na kontynuację.
Pisz szybko ^^
Pozdrawiam,
HH
Jejku! Kocham Cię, rozdział jest cudowny. *-*
OdpowiedzUsuńAle nie zmieniaj się w Poslat, nie kończ w takim momencie. 😢😢
CZEKAM na next u dziękuję, że napisałaś o moim blogu.
~Hermiona Malfoy
O luju! To opowiadanie jest świetne! Czekam na Nexta!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xoxo
http://invicible-ff.blogspot.com/
Super!!!!!!
OdpowiedzUsuńGinny :*
Malfoy jest idiotą, ale i tak go kocham <3 Przekonałaś mnie do Czystokrwistej Hermionki wiesz? Przechodząc do treści ;) U Ciebie w opowiadaniu podoba mi się jedna rzecz... Niby nic ważnego, ale jednak :3 Docinki Draco są na jego poziomie! Oczywiście opowiadanie ma też 10000000innych plusów :) Hehe, ale to jest dla mnie ważne no i musze Cię z a to pochwalić... No xD Szkoda mi Hermiony, tyle przyszła, a fretka i tak swoje... Załamuje ręce nad brakiem taktu Pana blondwłosego :) Teo<3 MAM do niego słabość... SERIO! Co so Pans to dobra z niej dziewczyna xD Zabili wyrzeracz krakersów :3 Dobra czuje, że przymulam wiec kończę i zapraszam Cię tylko jeszcze na mojego bloga (spam obowiązkowo) dramione-we-never-had-a-chance.blogspot.com <~zapraszam!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
L'AmourEstMonAir
Ciesze się, że jednak piszesz dalej, bo bardzo podoba mi się Twoja twórczość :)
OdpowiedzUsuńChciałabym poinformować, że zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Szczegóły u mnie na blogu:)
http://zdrajca-gw.blogspot.com/2015/05/rozdzia-drugi-lba.html
Pozdrawiam!
Ruciakowa
Świetnie piszesz, mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się jak najszybciej. Uwielbiam twojego Draco, jest taki, jaki powinien być każdy Malfoy ;).
OdpowiedzUsuńZakończenie strasznie mnie zaintrygowało. Nie mogę doczekać się, co będzie dalej.
http://nocturne.blog.pl/
Stara, ja nie wiem co powiedzieć....CUDO CUDO I JESZCZE RAZ CUDO!!!! Coś tak czuje że w następnym pojawi się już Bellatrix... nasza mama na 102 hahhahaha a ta końcówka...uduszę Cię ze przerywasz w takim momencie
OdpowiedzUsuńhttp://fatum-dramione.blogspot.com/2015/04/cay-swiat-to-scena-ludzie-na-nim-to.html?m=1: zostalas nominowana do LA, a rozdzial swietny jak zawsze:)
OdpowiedzUsuńOoo jak fajnie że dodałaś rozdział :) Świetny był ;) No nie spodziewałam się że Parkinson może spoliczkować Hermionę, ale podziałało to na nią. Mam nadzieję, że Draco się uspokoi i przestanie dręczyć Hermionę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aga W :*
Co do pisania to świetne ;* Nie spodziewałam się, że Pansy spoliczkuje Mionkę :) A co do Malfoy'a to idiota.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Jola i życzę weny :*
Świetny rozdział! Ta kłótnia Dracona z Hermioną była cudowna :D :D Parkinson policzkująca Hermionę też niczego sobie. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :p
OdpowiedzUsuńhttp://lavenaornora.blogspot.com
Strasznie mi sie podoba fakt, że choć Hermiona to nie do końca ta Hermiona z książki, zachowujesz kanon postaci. :3 Mnie zawsze razi jego brak. xD
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, co mam więcej mówić! Zazdroszczę takiego talentu! xD Serio, Twoje teksty czyta się z wielką przjemnością. ^.^
Draco to chamski gnojek, czyli wszystko w jak najlepszym porządku. Bardzo podoba mi się postać Blaise'a. c: Pansy mnie troche irytuje. xD Według mnie powinna mieć Herme na dystans, w końcu w książce Draco jej sie podobał, a to wyostrzyłoby troche fabułę...
Mam nadzieję, że rozwiniesz wątek Notta, bo wydaje się obiecujący. ^.^
No i ta końcówka... Jak najbardziej mnie zaintrygowała! Jestem ciekawa, jak to dalej się potoczy. :>
Pozdrawiam i życzę weny,
A.K.
www.dark-angel-with-no-choice.blogspot.com
Cudo cudo cudo pisz kolejne rozdziały jak najszybciej
OdpowiedzUsuńPrzepiękne! Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńWena z tobą! Jestem taka podekscytowana :o
Jak możesz to wpadnij też na mojego bloga:
http://dramione-legend.blogspot.com/
Dopiero zaczęłam czytać tego bloga i muszę ci powiedzieć że jest bardzo dobry! :) Nie ma zbyt wiele błędów, bohaterowie mimo wszystko zachowali w sobie trochę kanonu (wielki plus za Bellatrix, Lorda i Draco). :)
OdpowiedzUsuńPS. Przejrzyj ten rozdział, bo chyba coś ci się tam powtórzyło :)
Oby tak dalej!! :)
Duuużo weny życzę ;>
Pansy kocha Draco, Hermiony nie zna.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się postawa Malfoya, jest najlepsza z całego opowiadania.
Oprócz tego, jak ten skrawek pergaminu się tam znalazł?
Pisz częściej.
Weny.
Rozdział fajny, bardzo przyjemnie się go czytało :D Ahh, Draco xd Lubię ich! ^^
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! :)
OdpowiedzUsuń-M