Rozdział dedykuję Gofrowi. Najlepszemu Goferkowi na świecie. Mojemu Gofrowi <3
Dziękuję ci za pomoc i za wenę <3
*********************************
Ze zdziwienia o mało nie upuściła widelca. W ostatniej
chwili złapała sztuciec, gdy wymykał się z jej palców. Z powrotem podniosła
wzrok na chłopaka, który siedział obok niej. Draco Malfoy przyglądał jej się
zszokowany. Widziała to w jego szeroko otwartych oczach. Blond włosy chłopaka
wyglądały tak, jak zawsze. Niezbyt długie i zaczesane do tyłu. Miał na sobie
grafitową jedwabną koszulę z podwiniętymi rękawami i niezapiętym kołnierzykiem.
Jego szare oczy przywiodły dziewczynie na myśl zachmurzone, deszczowe niebo.
Bił od nich chłód, tak jak od całej postawy chłopaka.
Hermiona zauważyła, że przy stole panuje cisza. Nikt nic nie
mówił. Wszyscy zajmowali się spożywaniem posiłku. Czarny Pan nie zwracał uwagi
na swój talerz, jedynie pił coś ze srebrnego kielicha i przyglądał się swoim
podwładnym. Ponownie spojrzenie jego krwistych oczu spoczęło na niej.
Dziewczyna speszona wbiła wzrok w swój talerz, ale po chwili uniosła głowę i
znów popatrzyła na chłopaka. Draco wciąż się w nią wpatrywał, lecz nic nie
mówił. Ona także nie powiedziała ani słowa i zajęła się posiłkiem, który ledwo
przechodził jej przez gardło.
Czuła na sobie spojrzenie Ślizgona, ale też innych
Śmierciożerców. Wszyscy się w nią wpatrywali, co zaczęło sprawiać jej coraz
większy dyskomfort. Starała się wyglądać poważnie, tajemniczo - czyli
tak, jak jej matka. Odwróciła się w prawo, do Bellatrix, lecz teraz kobieta nie
zaszczyciła jej nawet jednym spojrzeniem. Hermiona spuściła głowę speszona i
zaczęła gmerać widelcem w posiłku. Teraz była w stu procentach pewna, że nic
więcej nie przełknie.
Gdy Czarny Pan pozwolił wszystkim odejść od stołu,
dziewczyna miała wrażenie, że każdy odetchnął. Śmierciożercy bali się swego
przywódcy. Czym prędzej porozchodzili się w swoje strony. Czarny Pan przywołał
gestem Bellatrix. Hermiona zawahała się, lecz ktoś złapał ją za nadgarstek i
pociągnął za sobą do wyjścia z jadalni. Odwróciła się i ujrzała blond włosy
Draco Malfoya. Wyprowadził ją z pomieszczenia, lecz nie zatrzymał się. Wokoło
tłoczyli się Śmierciożercy zmierzający do swoich pokoi i obowiązków. Chłopak
prowadził szybko wstrząśniętą Hermionę po schodach na pierwsze piętro i wyżej.
Ani razu się nie odwrócił.
– Hej! Zostaw mnie! - Dziewczyna w końcu się otrząsnęła i
próbowała zatrzymać, ale Draco był zbyt silny. Wciąż ciągnął ją za rękę. -
Zostaw mnie, słyszysz? - Po jakimś czasie dała za wygraną, wiedząc, że nic nie
zdziała.
Rozpoznała to piętro. To tutaj znajdował się jej pokój. Ale
młody Malfoy nie przystanął przy jej drzwiach, lecz przy kolejnych. Otworzył je
i wciągnął tam zdezorientowaną dziewczynę, zamykając szybko drzwi.
Hermiona rozejrzała się zdziwiona po pomieszczeniu.
Wyglądało tak samo, jak jej pokój, lecz różniło się kolorami. Ściany były w
barwie szmaragdowej, gdzieniegdzie namalowane zostały pionowe srebrne pasy.
Łóżko także miało inną pościel, czarną. Niektóre poduszki leżące na nim były
szmaragdowe. Oprócz tego w pokoju gościły ciemne meble, co sprawiało, że
pomieszczenie wydawało się lekko mroczne. Duży, kamienny kominek znajdował się
w rogu.
Chłopak usiadł na fotelu obitym czarną skórą i wskazał
dziewczynie miejsce obok. Hermiona posłusznie usiadła, jednak nie była tak
rozluźniona jak on. Plecy miała proste, jakby na kolacji zjadła jakiegoś kija
zamiast łososia.
– To opowiadaj - odezwał się Draco.
– Ale co? - spytała zdziwiona.
– No nie wiem... A może powiesz mi, skąd się tu w ogóle
wzięłaś? - Jak zwykle był sarkastyczny.
– Po co mam ci to mówić? Czarny Pan ogłosił wszystko na
kolacji. - Wzruszyła ramionami. - Nie zamierzam się powtarzać.
– Jest kilka rzeczy, które chcę wiedzieć.
– A ja chcę gwiazdkę z nieba. Nie zawsze dostajemy to, czego
sobie życzymy, Malfoy. Pogódź się z tym. - Wstała z fotela i zamierzała odejść,
ale chłopak złapał ją za nadgarstek.
– Nie tak szybko – warknął i pociągnął ją za rękę tak, że z
powrotem usiadła.
– Zostaw mnie! - powiedziała, wyzywająco patrząc mu w oczy. Chłopakowi to spojrzenie skojarzyło się z tym, z którego słynęła jego kochana ciotka Bellatrix.
– Masz mi odpowiedzieć na moje pytania. - Nie był tchórzem,
nie przestraszyło go to spojrzenie.
– Bo co mi zrobisz? - prychnęła.
– Nie chcesz wiedzieć. - Przez chwilę mierzyli się wzrokiem,
po czym Hermiona z niesamowitą szybkością wyciągnęła różdżkę z rękawa sukienki.
– Expelliarmus! - Różdżka oszołomionego chłopaka znalazła
się w jej dłoni. Wybiegła z pomieszczenia, nim Draco zdążył zorientować się, co
się stało.
Szybko zamknęła drzwi do swojego pokoju i zabezpieczyła je
zaklęciem. Bez możliwości używania magii, Draco był dla niej całkowicie
niegroźny. Nie musiała się go obawiać.
Wrzuciła różdżkę chłopaka do szuflady w komodzie, a swoją z
powrotem schowała w rękawie. W ten sposób zawsze miała ją przy sobie. Rzuciła
się na łóżko i wbiła spojrzenie w strop. Jednak nie było jej dane długo
odpoczywać.
Po jakimś czasie w pokoju rozległo się pukanie. Hermiona
usiadła na łóżku, a jej oczy ciskały błyskawice.
– Odwal się, Malfoy! - krzyknęła, lecz pukanie po chwili się
ponowiło. Znów wyciągnęła różdżkę i podeszła do drzwi. Otworzyła je gwałtownie.
– Cześć, Lestrange. - Na korytarzu stała niewielka grupka
osób, na której czele był ciemnoskóry chłopak.
– Cześć, Zabini - powiedziała nieufnie Hermiona i otaksowała
wszystkich wzrokiem.
– Możemy? - spytał Blaise i uśmiechnął się szeroko, ukazując
rząd białych zębów. Hermiona otworzyła szerzej drzwi i odsunęła się, by zrobić
miejsce gościom.
Do jej pokoju weszli Blaise Zabini, Teodor Nott oraz Pansy
Parkinson i dziewczyna, którą Gryfonka kojarzyła ze szkoły, lecz nie znała jej
imienia.
– My się chyba nie znamy - powiedziała Ślizgonka. - Margaret
Feenat - przedstawiła się i podała Hermionie rękę, a ta ją uścisnęła.
– Hermiona - niezbyt ufnie uśmiechnęła się do nowo poznanej
dziewczyny. - Co was sprowadza? - spytała wszystkich.
– Chcieliśmy się przywitać - powiedział Zabini, opadając na
miękki brązowy fotel. - Niecodziennie szlama okazuje się arystokratką. I to
jaką? Córką samej Bellatrix. - Gwizdnął przez zęby.
– Uważaj sobie - warknęła Hermiona. - Nie wymawiaj słowa
"szlama" przy mnie, chyba że chcesz mnie popamiętać.
– Spoko, luzik, Hermiś - zaśmiał się ciemnoskóry. Jego humor
poprawił się jeszcze, gdy brązowowłosa rzuciła mu mordercze spojrzenie.
– Rozgośćcie się - powiedziała dziewczyna, gdy zwróciła
uwagę, że wszyscy pozostali wciąż stoją na środku pokoju. Teodor usiadł na
fotelu obok przyjaciela, natomiast dziewczyny znalazły sobie miejsca na
wygodnym łóżku Hermiony.
– Więc... Jak ci się tu mieszka? - spytała nieśmiało
Margaret, rozglądając się po pomieszczeniu.
– Nie mogę tego stwierdzić po jednym dniu. - Hermiona
usiadła obok Ślizgonek.
– A jednak ten jeden dzień wystarczył ci, by pokłócić się z
Malfoyem - roześmiał się Zabini, nawiązując do krzyku Hermiony, gdy rozległo
się ich pukanie. Dziewczynie przemknęło przez myśl pytanie, czy cokolwiek jest
w stanie zmienić humor ciemnoskórego chłopaka.
– Tsa. To urok tego miejsca! - stwierdziła ironicznie. -
Jeśli go nie zabiję podczas mojego pobytu tutaj, to będzie sukces. - Wszyscy
roześmiali się na jej słowa, ale po chwili zapanowała krępująca cisza.
– Więc tego... - zaczął Blaise. - Proszę, zapomnijmy o tym,
co było wcześniej. Chcieliśmy cię przeprosić za wszystkie przykrości, które cię
z naszej strony spotkały. Dlatego tu przyszliśmy. Czy moglibyśmy spróbować
się... zaznajomić? - zapytał chłopak w imieniu wszystkich, a w pokoju znów
zrobiło się cicho. Każdy wpatrywał się w Hermionę, czekając na jej słowa.
– Cóż... Przyjmuję wasze przeprosiny. W sumie chyba nie mam wyjścia, muszę
się z wami zaprzyjaźnić, bo innego towarzystwa tu nie znajdę. A z dwojga złego
wolę was od tej skretyniałej fretki - zaśmiała się, a jej nowi znajomi
zawtórowali, by ukryć westchnienie ulgi.
– No to co? Robimy zapoznawczą imprezkę? - spytał
Zabini, a jego kumple zamruczeli z aprobatą na słowa chłopaka.
– Nie jestem typem imprezowiczki - zawahała się Hermiona.
– Oj tam, nie gadaj. Robimy imprezę, a ty się na niej
pojawisz. I będziesz się świetnie bawić. Koniec, kropka.
– No nie wiem...
– Hermiona, daj nam się zabawić. Nie
mamy tu zbyt wiele okazji do imprezowania.
– Kiedy jest tu Czarny Pan, zwykle siedzimy w pokojach -
mruknęła Pansy.
– To teraz chyba też powinniśmy się nie wychylać, nie? -
spytała Hermiona.
– Czarny Pan znowu gdzieś zniknął, bo twoje
przybycie przerwało jego plany, więc mamy co najmniej kilka dni spokoju -
poinformował ją siedzący dotąd cicho Teodor. - Słyszałem, jak twoja matka
mówiła o tym mojemu ojcu.
– No to niech będzie - zdecydowała Hermiona. - Ale nie
zapraszamy Malfoya! - postawiła warunek, na co wszyscy się zaśmiali.
– Ale on jest moim best friendem i duszą towarzystwa! Bez
niego impreza się nie uda! Jak możesz być tak okrutna? - pisnął
cienkim głosikiem Zabini, sprawiając, że Hermiona, chcąc, nie chcąc, zgięła się w pół ze śmiechu.
– Jakoś sobie bez niego poradzimy, Blaise - zaśmiała się,
ocierając łzy rozbawienia z kącików oczu. Już wiedziała, że pobyt tutaj będzie
miał także dobre strony.
~*~
– Blaise, mogę cię o coś spytać? - zapytała Hermiona, gdy
ciemnoskóry chłopak oprowadzał ją wieczorem po zamku.
– Jasne.
– Co jest z Margaret? Bo zauważyłam, że podczas naszych
rozmów prawie się nie odzywała, wyglądała na zamyśloną.
– Hmm... - Ślizgon zasępił się, słysząc pytanie. - Wiesz, to
trudne...
– Jak nie chcesz, nie mów. Rozumiem - powiedziała szybko.
– Nie, to nie jest tajemnica. Ona... To wszystko przez jej
ojca. Zawsze gdy zrobiła coś nie tak, pomyliła się lub po prostu nie sprostała
jego wymaganiom, karał ją Cruciatusem. Dwa lata temu przesadził. Był pijany.
Zataczał się i wpadł na nią, przez co upuściła talerz. Oczywiście się stłukł, a
on wpadł w szał. Zbyt długo i zbyt mocno ją torturował. Umysł Margaret trochę
na tym ucierpiał. Czasami myśli o czymś, wpatrując się w przestrzeń i nigdy nie
mówi nam, o czym. Jest bardzo delikatna. Ale oprócz tego, że bywa nieobecna
myślami, wszystko jest z nią w porządku. To trochę jak ta wasza Pomyluna, ale
na szczęście Margaret nie opowiada na około o jakiś nieistniejących
stworzeniach.
– Och... - Brązowowłosa tylko tyle była w stanie z siebie
wydusić.
– Tak, wiem... Ale Cruciatusy są tutaj na porządku dziennym.
Nie sądzę, by ci się tu spodobało. Nie rozumiem Dumbledore'a. Mam tylko nadzieję, że Bellatrix nie okaże
się taką matką, jaką jest Śmierciożerczynią.
– Ja także... - mruknęła Hermiona, nie wiedząc, co jeszcze
mogłaby powiedzieć.
– A co zaszło między tobą a Draco? - spytał chłopak po
chwili ciszy, by skierować rozmowę na inny temat.
– Chciał wiedzieć, o co chodzi ze mną i moją matką. Ogólnie
o całej tej sprawie. Zaciągnął mnie do swojego pokoju i nie chciał pozwolić
odejść, dopóki bym mu nie powiedziała. Ale byłam sprytniejsza, zresztą jak
zawsze, i zabrałam mu różdżkę. Expelliarmus zawsze działa - zaśmiała się.
– Jakiego ja mam tępego przyjaciela - prychnął Zabini. -
Serio, czasami się dziwię, że go jeszcze nikt nie zabił z takim refleksem -
powiedział, wprawiając Hermionę w jeszcze większe rozbawienie.
– Dokładnie - przytaknęła.
Szli dalej korytarzem, a Blaise opowiadał jej o obrazach,
pokojach i zamku. Nagle chłopak złapał Hermionę za ramię i schował się wraz z
nią we wnęce ściany. Na migi pokazał jej, że ma nic nie mówić i nasłuchiwał. Po
chwili do uszu dziewczyny doszły kroki i dźwięk rozmowy. Domyśliła się, że
zmysły chłopaka wyczuliły się przez tyle lat życia w ciągłym
niebezpieczeństwie. Nasłuchiwali.
– Marcusie, co masz na myśli? - spytał jakiś Śmierciożerca.
– To, że trzeba z niej wydobyć informacje - warknął inny
mężczyzna, najwyraźniej zdenerwowany.
– Jakie informacje?
– Pomyśl, Klaudiusie. Choć raz użyj mózgu. Jakie informacje
możemy wyciągnąć z tej małej Lestrange? Przyjaciółki Pottera? Jak myślisz? -
Hermionę przeszedł dreszcz, gdy zrozumiała, że mężczyźni mówią o niej. Blaise
położył jej dłoń na ramieniu w uspokajającym geście. Poskutkowało.
– No tak, już rozumiem, o czym myślisz. - Głos Klaudiusa
drżał lekko, najprawdopodobniej z obawy przed gniewem drugiego mężczyzny. - Ale
najpierw musimy chyba spytać Czarnego Pana o zgodę.
– To się załatwi. Bellatrix też się zgodzi. Dla Czarnego
Pana zrobi wszystko, nawet poświęci własną córkę. Nie musimy się nią martwić.
Widziałem, że Teodor zaczął się koło tej małej kręcić, zresztą jak wszyscy.
Mogę to wykorzystać. Wreszcie mój syn się do czegoś przyda. - Hermiona
spojrzała sparaliżowana na Blaise'a. "To ojciec Teodora?" spytała
bezgłośnie, na co chłopak kiwnął głową.
– Ona nam wszystko pięknie wyśpiewa, zobaczysz, Klaudiusie -
powiedział Marcus Nott, lecz reszty rozmowy Hermiona już nie usłyszała,
ponieważ mężczyźni się oddalili.
Blaise odsunął się od ściany i spojrzał na dziewczynę. Stała
sztywno, cała odrętwiała. Chłopak zbliżył się do niej i objął.
– Spokojnie, Hermiona. Nie martw się, nic złego ci nie
zrobią. - Dziewczyna nadal stała niczym posąg. - Posłuchaj. Wiem, że nie chcesz
zdradzać im nic o Potterze. Wiem, że to twój przyjaciel. Ale oni nie odpuszczą.
Dumbledore był bezmyślny, myśląc, że nic ci się tu nie stanie. Pewnie
zabezpieczył cię jakimiś czarami, wiesz, jak to on. Ale wszystkie zaklęcia
przestały działać w momencie, gdy przekroczyłaś te drzwi. Stary głupiec dał się
przechytrzyć. Ale my ci pomożemy. Ja, Margaret, Pansy... Nie myśl źle o
Teodorze. Jeśli jego ojciec da mu za zadanie wyciągnąć od ciebie wiadomości, on
nie będzie miał wyjścia... - pozwolił, by dziewczyna zaczęła cicho szlochać na jego
ramieniu.
– Muszę stąd uciekać - powiedziała cicho.
– Odnajdą cię. Lepiej zostań tu i bądź ostrożna. - Skinęła
niepewnie głową. Wiedziała, że chłopak ma rację. Znaleźliby ją i najpewniej
zabili. To byłaby najłagodniejsza kara.
Gdy w końcu Hermiona choć trochę się uspokoiła, Blaise
odprowadził ją do jej pokoju.
– Jakby co, mój pokój jest tam. - Wskazał na drzwi niedaleko
jej własnych, na przeciwko pokoju Malfoya. - Trzymaj się. Dobranoc.
Hermiona zamknęła drzwi i rzuciła się na łóżko, przeklinając
w myślach Dumbledore'a i własną głupotę.
Jednak wiedziała, że musi ponieść konsekwencje swoich
wyborów. Tej nocy nie zasnęła, obmyślając plan.
~*~
Była godzina piąta nad ranem, gdy zapukała do drzwi pokoju
ciemnoskórego chłopaka. Nie wiedziała dlaczego, lecz to właśnie jemu zaufała.
Był jedyną osobą, z którą mogła szczerze porozmawiać, jedyną bratnią duszą w
tej otchłani mroku. Miała nadzieję, że jej pomoże.
Gdy zapukała po raz trzeci, a Blaise nie pojawił się w
drzwiach, wysłała do niego patronusa. Srebrna wydra pomknęła do pokoju
chłopaka. Po chwili zaspany Ślizgon otworzył drzwi, będąc w samych bokserkach i
podkoszulku. Hermiona była zbyt przejęta, by to zauważyć.
– Mogę wejść? - spytała. - Mam pomysł.
– Czy to nie mogło poczekać? Budzisz zmęczonego życiem
człowieka w środku nocy - Blaise zaczął mruczeć niezadowolony, ale wpuścił
dziewczynę do pokoju. Wskazał jej fotel, a sam wyciągnął z barku piwo kremowe i dwie szklanki, po czym postawił je na ciemnym, okrągłym stoliku i usiadł
naprzeciw dziewczyny. Nalał napój do szklanek i szybko wypił swoją porcję.
– Na rozbudzenie? - domyśliła się Hermiona i upiła mały łyk
ze swojej szklanki.
– Taa. Dobra, to gadaj
– Emm... Więc po pierwsze: czy mogę ci zaufać? Musisz mi
obiecać, że nie polecisz naskarżyć innym.
– To chyba oczywiste, nie? Musimy tu sobie pomagać, bo
inaczej nie przetrwamy. Obiecuję.
– Okej. Przyszłam tu, bo... Czytałam kiedyś o zaklęciu,
które pomaga zmodyfikować wspomnienia. Gdyby udało mi się je odnaleźć i
opanować, byłabym wstanie powiedzieć innym fałszywe informacje o Harrym.
– Nie sądzisz, że to zbyt ryzykowne? - spytał Blaise. -
Czarny Pan odkryje, że kłamiesz.
– Muszę zaryzykować. Nie mogę pozwolić na to, że on zabije
Harry'ego. On jest naszą jedyną nadzieją na lepsze życie. Na świat bez ciągłego
lęku.
– Hermiona, nie możesz aż tak ryzykować własnego życia.
– Muszę. Zrozum to, Blaise. Może to właśnie dlatego
Dumbledore mnie tu przysłał. Przecież nie robiłby tego na darmo. A co jeśli
mogę pomóc Harry'emu, będąc tutaj? Mogę mu przekazać jakieś informacje o
Czarnym Panu, o jego planach. Tylko muszę ślubować Czarnemu Panu swoje
posłuszeństwo... - Przerwała, by zebrać odwagę. W końcu wypowiedziała kluczowe
słowa. - Muszę stać się jedną z was.
~*~
Wypuściła szybko powietrze z płuc, wyprostowała się i
uniosła głowę, by dodać sobie pewności. Uniosła rękę, która zawisła przez
chwilę w powietrzu, lecz po chwili zapukała nerwowo. Drzwi uchyliły się powoli,
jakby za podmuchem wiatru, skrzypiąc. Dziewczyna niepewnie zajrzała do wnętrza
pokoju.
Ciemne ściany, ciemne meble, ciemne dodatki. Wszystko
mroczne. Nie zdziwiła się, widząc taką aranżację wnętrz. Czarne zasłony
sięgające ziemi zwisały, zakrywając okna, nie dopuszczając do pokoju światła
dziennego. Kryształowy kandelabr, który zwisał z sufitu, starał się rozświetlić
mrok panujący w pomieszczeniu, lecz z marnym skutkiem. Na środku stał niski
masywny stolik z rzeźbionymi nogami, na którym leżały różne pergaminy i księgi
oraz, co ją zdziwiło, kilkanaście różdżek. Podłogę przykrywał duży grafitowy
dywan. Dziewczyna miała wrażenie, że czarna magia jest wręcz namacalna w tym
miejscu. Jeszcze głębiej zajrzała do pokoju, nie przechodząc przez próg, ale
nikogo nie zobaczyła.
– Wejdź. - Zadrżała na dźwięk tego głosu. Posłusznie
postąpiła kilka kroków, a drzwi za nią zamknęły się z trzaskiem.
– Co cię do mnie sprowadza? - ponownie usłyszała ten głos,
więc obróciła się w lewo, w stronę, z której dochodził. By cokolwiek zobaczyć, musiała wytężyć wzrok.
W rogu, na miękkim i, cóż za niespodzianka, czarnym fotelu
siedziała Bellatrix z długim, cienkim papierosem w ręku, z końca którego
unosiła się smużka dymu. Obok kobiety znajdował się kamienny kominek, w tym
momencie niezapalony ze względu na porę roku. Na szarej ścianie za plecami jej
matki wisiał bogato zdobiony arras, przedstawiający postać Salazara Slytherina.
Kilka regałów z ciemnego drewna wypełnionych książkami dopełniało wystroju
wnętrz. Dziewczyna niepewnie podeszła bliżej kobiety.
– Ja... - zawahała się. - Ja chciałam z tobą porozmawiać -
wykrztusiła wreszcie.
– Słucham więc. - Czarne oczy Bellatrix przewiercały
dziewczynę na wylot.
– Bo ja... Czarny Pan dał mi dwa tygodnie, bym podjęła
decyzję. A-ale to jest trudne. Proszę, nie zrozum mnie źle. - Hermiona podeszła
trochę bliżej i ukucnęła przed fotelem matki. - Chciałabym, abyś była ze mnie
dumna, ale ja... Ja nie potrafię - wyszeptała, spuszczając wzrok. Przez chwilę
panowała cisza. Krępująca dla niej cisza. W końcu Bellatrix odłożyła papierosa
do popielniczki stojącej na małym stoliku obok i wstała z fotela. Chwyciła
swoją różdżkę i wyminęła Hermionę, kierując się w stronę drzwi. Zdziwiona
dziewczyna podniosła się i obserwowała matkę ze strachem. Tuż przed wyjściem
Bellatrix odwróciła się do niej.
– Chodź - powiedziała krótko.
– Gdzie chcesz iść? - spytała niepewnie Hermiona, podchodząc
trochę bliżej kobiety, lecz nadal utrzymując pewną odległość. Schowała ręce za
plecami, wyjmując swoją różdżkę z rękawa na wszelki wypadek. Zawsze trzeba być
gotowym, kiedy nie wie się, czego można oczekiwać.
– Czas nauczyć cię czarnej magii.
*********************************
Witam!
Wreszcie udało mi się skończyć rozdział. Och, jak ja się z nim męczyłam, nawet sobie tego nie wyobrażacie. Dzięki mojej kochanej mamusi straciłam dostęp do internetu, więc nie miałam jak pisać. Na szczęście istnieje taki dnień jak środa, kiedy kończę lekcje na tyle wcześnie, by móc wejść na dwie godzinki na kompa. W takich własnie warunkach powstał ten rozdział, więc przepraszam, jeśli coś mi się w nim nie udało. I tak jestem w szoku, że udało mi się napisać tak dużo :)
To chyba już na tyle pisania.
Ale jeszcze przypomnę:
Proszę o komentarze! To strasznie motywuje. Przyznam się bez bicia, kiedy czytam niektóre komentarze, skaczę po pokoju z radości, że podoba wam się to, co piszę.
Dziękuję, że jesteście <3
Buziaki ;***